Mam wrażenie, że wykładowcy mówią niestworzone rzeczy, wręcz kłamią, a może ja mam jakieś mylne pojęcie o pracy nauczyciela.
Sobota po południu od 16 min
Wykładowca opisuje jak brat nauczyciel nie dostał urlopu na kongres regionalny (odbywający się w wakacje??)od Urzędu Oświaty. Przez to stracił pracę.
Moje pytanie brzmi: Dlaczego nie wziął urlopu na żądanie? Dlaczego musiał się domagać w wakacje urlopu? i Czy za chęć urlopu zwalniaja z pracy?
Może to nie było w Polsce?
W Polsce nauczyciel nie prosi o urlop Urzędu Oświaty (nie ma czegoś takiego nawet).
Składa się podanie w szkole do kadr, adresowane do Dyrekcji (=pracodawcy).
Chyba, że szkoła była prywatna, ale taka też podlega przepisom oświatowym, funkcjonując jednocześnie jak firma prywatna - dni wolne są w tym samym terminie, jedynie nauczyciel nie otrzymuje za nie pensji.
BEZPŁATNY zawsze można wziąć, chyba że w szkole jest gorący okres (wystawianie ocen, egzaminy), to dyrekcja może odmówić.
Pracuję w szkole 10 lat i nie miałam nigdy problemu z kongresami, będąc jeszcze śJ.
Nie znam też innego śJ nauczyciela który by taki problem miał kiedykolwiek (a znałam ich trochę).
Znałam nawet wykładowców akademickich śJ.
Wiosenne i jesienne zgromadzenia obejmują weekendy, gdy w szkole się nie pracuje, a latem nauczyciel ma ustawowo wakacje.
Można wziąć dwa dni opieki na zdrowe dziecko, jeśli się ma dziecko.
Można wziąć opiekę nad starszym rodzicem.
Można wziąć "chodzące" L4.
Możliwości jest mnóstwo, a już na pewno przeciętny polski nauczyciel czy inny pracownik budżetówki ma ich więcej, niż typowy pracownik firmy prywatnej.
Jeszcze w kwestii utraty pracy - nie jest tak łatwo zwolnić nauczyciela. Są przepisy kodeksu pracy oraz Karty Nauczyciela; musiałaby mu dyrekcja wykazać dyscyplinarkę, a i tak mozna się odwoływać do sądu pracy i dość często nauczyciele z dyrektorami wygrywają, bo są niesłusznie zwalniani (dyrekcje wykorzystują nieznajomość przepisów).
Moim zdaniem wierutną bzdurę strzelił ten mówca.
Chyba chodzi o to, żeby śJ nie szli studiować kierunków nauczycielskich, które tak naprawdę są dość fajnym zawodem, bo pracuje się mniej niż w innych, więc paradoksalnie to może ułatwić prowadzenie "prostego życia", udział z zajęciach duchowych, wyjazdy na ośrodki pionierskie, zajmowanie się w przypadku sióstr dziećmi i domem, a zarobki są, owszem skromne ale jednak regularne.
Reasumując - w przykładzie jakaś pewnie półprawda półkłamstwo było, jakieś przemilczenie itd.
Jeśli jakiś nauczyciel śJ został zwolniony z roboty, bo chciał jechać na kongres i nie umiał wykorzystać miliona legalnych i zgodnych z prawem możliwości, żeby to zrobić, to był kretynem po prostu.
No ale u śJ kretyni bardzo często są wystawiani na piedestał, co się dziwić.