Szok to właściwe słowo Zakładałam, że jest szybciej niż w "zamkniętych" religiach, gdzie przechodzenie trwa 4-5 lat, ale czas który padł tutaj od kilku osób (9-12 mscy!) przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Zakładałam conajmniej 2-3 lata. Przez rok to ja się nie mogę zdecydować, czy zapisać się na kurs językowy. A od trzech lat się zastanawiam, czy dla spokoju ducha wypisać się z wyznania do którego się nie zapisywałam... Wygląda na to, że byłabym niezbyt łakomym kąskiem.
Mówisz lęk przed armagedonem - rozumiem. Przekonująca wizja i trafiająca do wyobraźni. Ale co konkretnie sprawia, że człowiek zaczyna w nią wierzyć? Kilka stron Czego uczy Biblia z przekonującym prowadzącym studium wystarczy?
Nie mówiąc o reszcie doktryny. Jak da się uwierzyć w tak krótkim czasie w to wszystko? (Pytanie również do innych...)
Ingrid wbrew pozorom rok to nie jest taki krótki czas żeby uwierzyć w to wszystko. Zakładając, że masz studium co tydzień, to spotykasz się na studium jakieś 50 razy. Oprócz tego chodzisz jeszcze na zebrania dwa razy w tygodniu (a kiedyś były 3 razy w tygodniu). Czyli jakby to pomnożyć, to jakieś 200 razy (200 razy przez 1-2 godz, czyli w sumie nawet 400 godzin) słuchasz nauk Towarzystwa Strażnica. Do tego masz jeszcze w domu czasopisma, które sobie czytasz oraz książki.
Czy to mało? Moim zdaniem wystarczająco.
Mi się wydaje, że tutaj działa głównie ZASADA KONTRASTU. Dowiadujesz się na studium, że wiele nauk kościoła katolickiego nie ma poparcia w Biblii. Odszukujesz wersety, patrzysz do Biblii i widzisz, że faktycznie przez ostatnie 20, 30, 40 lat Twój kościół Cię oszukiwał. I dowiedziałaś się tego od Świadków!
Skoro Świadkowie potrafili Ci pokazać kłamstwo w kościele, to znaczy, że oni mówią prawdę! I z góry zakładasz, że mówią prawdę we wszystkim!Następnie się zastanawiasz: skoro znam już PRAWDĘ, to po co zwlekać?! Biorę chrzest!
Ja bardzo chciałam wziąć chrzest już po 7 miesiącach od rozpoczęcia studium i z niecierpliwością czekałam na kolejny kongres, by to uczynić (bo tylko na kongresach są chrzty).
Dodam, że oprócz nauk, które są logiczne i oparte na Biblii, jest też "delikatny" nacisk na Ciebie ze strony osoby prowadzącej studium. Wiele zależy od tego kto to studium prowadzi.
Jeśli to jest jakiś szeregowy, mało wprawny głosiciel, to może nie mieć u studiującego takiego autorytetu, by go "zachęcić" do szybkiego chrztu.
Ale ze mną studiowała pionierka stała. Kobieta w wieku przedemerytalnym, która przede mną "nawróciła" już kilkanaście osób. Ona wzbudzała we mnie respekt. Byłam wtedy nastolatką, a to była kobieta z silnym charakterem. Oczywiście ona nie mogła mnie do niczego zmusić, ale wiedziałam, że ona ma taki pogląd, że ze chrztem nie powinno się zwlekać. Dlatego, gdy w końcu zapragnęłam tego chrztu, to widziałam w tym dodatkową korzyść, że "zadowolę" tę pionierkę.
A kolejny powód szybkiego chrztu, to właśnie ten Armagedon. Po co przeciągać sprawę i ryzykować, że nie zdążę wziąć chrztu przed totalną zagładą?!
Są oczywiście osoby, które studiują dłużej niż rok - nawet kilka lat. Ale ja należałam do tych "wzorowych, książkowych" którzy robili "postępy duchowe" zgodnie z przewidywaniami WTS... czyli wraz z kolejnymi rozdziałami w książce "Wiedza".
Czy rok na całkowitą zmianę poglądów to mało?...
To odwrócę sytuację.
Pierwszy raz zarejestrowałam się na tym forum w listopadzie jako broniąca WTS. Dziś jest lipiec (czyli ledwo 8 miesięcy później), a ja już się zastanawiam jak elegancko opuścić zbór. Nawet nie potrzebowałam roku żeby dojść do takich przemyśleń, choć wierzyłam w nauki Świadków przez dobre kilkanaście lat mojego życia.
P.S. Zdaję sobie sprawę z tego, że dla osób z zewnątrz szybkość decyzji o chrzcie może być niezrozumiała.
Dla mnie na przykład, jako Świadka, zawsze było niezrozumiałe to jak można przystąpić do jakiejś SEKTY! (i wtedy miałam na myśli wszystkie możliwe religie oprócz oczywiście swojej)