BYLI... OBECNI... > BYŁEM ŚWIADKIEM... nasze historie

Czy jest przyzwolenie S.J na alkohol w dużych ilościach?

<< < (4/4)

Nemo:
Co do tematu wątku. Czy założycielowi chodziło o zachowanie po "dużej ilości alkoholu", czy ogólnie o wypicie właśnie tej "dużej" ilości "procentów" bez ekscesów? Jak o to pierwsze, to chyba w żadnej społeczności (oprócz niestety patologii) nie jest aprobowane nieracjonalne, zachowanie "pod wpływem". Nieważne jaki kto światopogląd reprezentuje. Przyzwoitość obowiązuje wszystkich. A jeżeli ktoś może wypić "wiadro wódki ;)" i zachowywać sie po tym przyzwoicie, to niech wypije i to wiadro, jak lubi. Jego zdrowie. ;)

Dietrich:
Jestem podobnego zdania.  WTS-owska propaganda sukcesu nigdy do mnie nie docierała. Wręcz powodowała u mnie poczucie jakiegoś niesmaku, zażenowania, kiedy w Strażnicy czytało się, że "słudzy prawdziwego Boga są: i tu następowała wyliczanka jacy wspaniali i w ogóle, podczas gdy "ten zepsuty system rzeczy...." itp.
Ja tego nigdy tak nie widziałem.

Wyszedłem z tego "zepsutego" świata, w którym obracałem się w naprawdę przyzwoitym towarzystwie. Towarzystwie ludzi umiejących się bawić, którym alkohol nie przeszkadzał w życiu rodzinnym czy zawodowym.  Prowadzili normalne życie, jeździli na urlopy, spłacali kredyty. Różnica tkwiła wyłącznie w wierzeniach. I nie był to powód, dla którego miałbym się od nich odciąć jak od parszywych.

I tak jak świadomy jestem tego, że poza organizacją istnieją patologie, tak samo wiem, że te same patologie mają też miejsce w jw org. I nikt i nic nie przekona mnie do tego, że jest inaczej.  Jest takie przysłowie, że złego kościół nie naprawi, a dobrego knajpa nie zepsuje. Światopogląd nie ma tu nic do rzeczy.  Podobnie jak zalecany wszechstronny nadzór Strażnicy: obojętnie czy chodzi o spotkania zborowej młodzieży czy spożywanie alkoholu. 

Powinni pisać raczej, że słudzy prawdziwego Boga nie dopuszczają się tego czy owego, pod warunkiem że są dobrze obserwowani. 

disloyal:
Chciałem dodać że w moim byłym zborze na picie było wyjątkowe przyzwolenie. Pamiętam jak syn starszego okradł swojego Ojca z rodzinnych sreber, sygnetów. Sprzedał u Jubilera, za pieniądze kupił alkohol. Był niepełnoletni, nawet na zebranie przynosił w plecaku wódę. Jazda samochodem pod wpływem alkoholu to też była codzienność wielu braci. Imprezy, zborowe biwaki, ośrodki ... przecież Jezus na początku swojej kariery zamienił wodę w wino :)

Baran:
Te sygnety mnie zainteresowały  ;) ;) ;)

Tazła:
  Moim zdaniem picie a upijanie się to dwa różne bieguny. I nie trzeba mieć nad sobą żadnego bata aby wiedzieć, że nawalenie się jak helikopter jest złe. I nieważne gdzie kto należy, jak ma ciągoty to nic tego nie zmieni, najwyżej będzie bardziej się z tym krył/ła.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej