BYLI... OBECNI... > BYŁEM ŚWIADKIEM... nasze historie

Czy warto przebudzać bliskich argumenty za i przeciw

(1/17) > >>

Baran:
 Świadkowie Jehowy z pewnością są ufni. Podatni pod manipulacje, jednocześnie, mniej się boją zostawiając np. tableta na swoim kongresie , niż światowi tegoż tableta na meczu piłki nożnej. To że poznałem w zborze, dzięki świadkom swoją żonę (która urodziła mi moje ukochane dziecko) to sukces, bo szukałem żony, która by miała poza innymi dla mnie ważnymi zaletami również  "zdrowy kręgosłup moralny”. (podejście biznesmana- dobra inwestycja i mniej problemów na przyszłość)
Moi koledzy też takie żony szukali, nie chcieli żony z niewyrażną przeszłością bo sami mieli taką przeszłość, a u SJ jest większy wybór dziewczyn które nie skakały z kwiatka na kwiatek, bo najwyrażniej samokontroling i szpiegostwo członków  u SJ jest wysoko rozwinięty i skuteczny. Samochód franka został na noc przed domem  Basi- komitet, Basia siedziała za długo sama w domu Franka- komitet. Całowali się w parku, a nie są nawet narzeczeństwem-rozmowa ze starszym itd ,itd. Może tak jest lepiej i nie warto niczego zmieniać???
I teraz,- znam SJ którzy sami już są dawno przebudzeni, a chodzą na zebrania i uczestniczą w życiu zborowym tylko dla swoich dzieci. Bo zbór też je  wychowuje tak jak np. szkoła. Zbór ich trochę wyręcza, i mają towarzystwo innych dzieci SJ które wiedzą że nie palą, nie piją czy nie narkotyzują się bo znają ich rodziców.
Powstaje pytanie co jest lepsze? Wolność chrześcijańska poza zborem, czy życie we względnym bezpieczeństwie, w złotej klatce w zboże pod parasolem przepisów rodem od faryzeuszy.
Mój kot od małego siedzi w domu tu ma swój bezpieczny świat ma wszystko jedzenie picie ciepło rozrywkę i przepisy których musi przestrzegać, jedzenie tam, kuweta tu, zabawa tam. Jak wychodzę z nim na dwór to rzuca się na drzwi i chce wracać z powrotem, chociaż wolność czeka. Mam wrażenie, nikogo nie obrażając, że tak jest u nas Świadków Jehowy.
Czasami ludzie są ze sobą dla dzieci chociaż sie nie rozumieją i często tylko z tego powodu się tolerują.
To kwestia priorytetów i czasami strachu.

Tak jak wszyscy się oburzali, że niemieckie media przez kilka dni nie opisywały zbiorowych gwałtów przez uchodzców na niemieckich kobietach chyba w Kolonii dwa miesiące temu . Dlaczego? Bo nie chciały rozlewu krwi w odwecie. To też kwestia priorytetów i strachu.
Mówić nie mówić, zostać nie zostać, przebudzać nie przebudzać???

Klara:
Jestem zdania, że należy komu się da mówić prawdę, to nie chodzi o to czy ktoś będzie w organizacji czy nie, czy z niej wyjdzie to musi być wyłącznie jego decyzja. Chodzi natomiast o to aby się wyzwlił z kontroli umysłu, która jest niesłychana, wcześniej nie miałam pojęcia, że aż tak bardzo można ludzi zniewolić. Aby komuś pozwolić wyjść z tej kontroli trzeba podać pomocną dłoń, samemu jest dużo trudniej. Wiedza jest potęgą, jeżeli ktoś ją zdobędzie w tej konkretnie kwestii, podejmie decyzję najlepszą dla siebie i bliskich i to on będzie w miarę możliwości kontrolował sytuację a nie inni za niego.
Moja przyjaciółka jest jeszcze w organizacji, ale już nie mentalnie i to ona decyduje, a ostatnio jak rozmawiała ze starszymi to zapędziła ich w kozi róg tylko dzięki temu, że na moim przykładzie zdobyła wiedzę na pewne tematy. Kiedyś bardzo się bała a teraz jest szczęśliwa.

Baran:
Pewnie masz racje. Pozwolisz że posłużę się pewnym cytatem:

"Ludzie nie lubią dowiadywać się, że są okłamywani bo kłamstwo to świetna opowieść, którą ktoś zepsuł prawdą… "Barney Stinson."

NIESTETY   :(

PoProstuJa:

--- Cytat: Baran w 03 Marzec, 2016, 18:21 --- Powstaje pytanie co jest lepsze? Wolność chrześcijańska poza zborem, czy życie we względnym bezpieczeństwie, w złotej klatce w zboże pod parasolem przepisów rodem od faryzeuszy.

Mój kot od małego siedzi w domu tu ma swój bezpieczny świat ma wszystko jedzenie picie ciepło rozrywkę i przepisy których musi przestrzegać, jedzenie tam, kuweta tu, zabawa tam. Jak wychodzę z nim na dwór to rzuca się na drzwi i chce wracać z powrotem, chociaż wolność czeka. Mam wrażenie, nikogo nie obrażając, że tak jest u nas Świadków Jehowy.
Czasami ludzie są ze sobą dla dzieci chociaż sie nie rozumieją i często tylko z tego powodu się tolerują.
To kwestia priorytetów i czasami strachu.

Mówić nie mówić, zostać nie zostać, przebudzać nie przebudzać???

--- Koniec cytatu ---

Baran masz talent do ciekawych wpisów! A już ten przykład o kocie mnie rozwalił :D
Widzę, że mamy podobne dylematy i założony przez Ciebie wątek jest dość podobny do mojego, w którym pytam jaka jest alternatywa dla zboru.

Ja podam inny przykład. Jest sobie żona, której mąż jest alkoholikiem. Mąż pije codziennie po kilka piw, ma mocno zakrapiane weekendy. Czasami jest wobec żony agresywny, ale ogólnie da się z nim żyć. Choć wiadomo, że ta dobra kobieta zasługuje na kogoś lepszego. W pewnym momencie może się ona zastanawiać czy być z tym mężem czy go zostawić. Pyta więc o radę znajomych, przyjaciół, rodzinę. I wszyscy jej mówią: "zostaw tego dziada, zasługujesz na kogoś lepszego! Bez niego będzie ci dużo lepiej, będziesz szczęśliwa!"
Kobieta ta więc - mimo, że się waha - idzie za radą znajomych i bierze rozwód z mężem.
Zaraz po rozwodzie cieszy się wolnością. W domu nie ma awantur, jest spokój. Mijają miesiące, a kobiecie ten spokój zaczyna ciążyć. Nie znalazła żadnego innego faceta, bo żadnemu nie potrafi już zaufać. A jednocześnie nie wie co ma robić sama w domu. Z mężem mogła pojechać na wakacje, spotkać się we wspólnym towarzystwie, pogadać itd., a teraz nie wie jak zagospodarować swój czas. Niby ma spokój, ale wcale nie jest szczęśliwsza, bo brakuje jej bliskiej osoby.

Nie wiem czy podany przeze mnie przykład jest fortunny - organizacja jako mąż alkoholik :) Ale pokazuje on, że nie zawsze wyczekiwana "wolność" daje szczęście.

Ja jestem zdania, że jeśli ktoś ma misję żeby "wyciągnąć" ze zboru jakiegoś brata / siostrę, to oprócz zasiania wątpliwości powinien mu też pokazać alternatywę ("wiem, że masz męża alkoholika, ale możesz się z nim rozwieść, a tu przedstawiam ci pana Henia, który jest niepijący i  pracowity - super kandydat na męża"). Albo nie przedstawiać kandydata, ale być z tą osobą już do końca - skoro wyciągasz kogoś ze zboru, to zastąp mu rodzinę i towarzystwo, które utracił wychodząc z niego.

Mi na forum przedstawiano różnych kandydatów "na męża", ale żaden mnie nie przekonał :)

I na koniec powiem, że ludzie są różni i co innego ich uszczęśliwia. To że JA nie jestem szczęśliwa w jakiejś religii nie znaczy, że inni też są nieszczęśliwi. Każdy ma swoje życie i swoją historię. Są kraje z różnymi religiami i religia Świadków w porównaniu z innymi radykalnymi wyznaniami może wypadać rewelacyjnie.

A poza tym mamy internet. Jak ktoś ma jakieś wątpliwości, to może sobie sporo tu poczytać. Po co mu narzucać jakieś rozwiązania? Ja niby wiem więcej, a wcale mnie to nie uszczęśliwiło. Na razie taki mam "pożytek" z tej wiedzy, że jestem wewnętrznie rozbita.

Klara:
To czy ktoś chce znać prawdę jest kwestią indywidualną i zależy od wielu czynników.
Jeśli np. kobieta jest szczęśliwa w związku małżeńskim, a mąż na boku ją zdradza i 80 % swoich dochodów przeznacza na kochankę, to powstaje pytanie czy chciałaby się o tym dowiedzieć. Z pewnością jak się dowie nie będzie już tą samą szczęśliwą kobietą, wiele z nich wolałoby nie wiedzieć. Ja należę do tych co chciałyby znać prawdę nawet najgorszą. Może zanim komuś coś powiemy warto podać podobny przykład.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej