Zauważmy zachowanie Towarzystwa. Wpierw potępia z całą mocą komunizm, a później dziwi się, że komuniści nie chcą rozmawiać z nim na temat prześladowanych ŚJ.
„W przemówieniu „Poszerzanie zakresu Jego władzy” brat Knorr przedstawił mnóstwo dowodów wykazujących wierutny fałsz zarzutu, jakoby Świadkowie Jehowy popierali komunizm, o co oskarżali ich przeciwnicy religijni. (...) Po tym wykładzie
prezes Towarzystwa przedłożył rezolucję przeciwko komunizmowi, entuzjastycznie przyjętą przez 84 950 uczestników kongresu” (Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975 s. 113).
„Co więcej,
proponowano przeprowadzenie rozmów między przedstawicielami Towarzystwa Strażnica a władzami ZSRR. Sugerowano,
aby delegacji świadków zezwolono udać się w tym celu do Moskwy i odwiedzić różne obozy, w których umieszczono ich współwyznawców. Dnia 1 marca 1957 roku siedmiu członków zarządu Towarzystwa Strażnica podpisało wspólną petycję i wysłało ją do rządu radzieckiego. Nigdy nie otrzymali na nią odpowiedzi ani nawet potwierdzenia odbioru.” (Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975 s. 111).
Jak można kogoś obsmarowywać w rezolucji i zarazem składać do niego prośby?
To szczyt bezczelności, a nie chęć pomocy swoim współwyznawcom.
Czy Towarzystwo takie było naiwne, że nie wiedziało, że agenci KGB są też w Brooklynie?