Tak sobie myślę, patrząc na strukturę wielu zborów, że w latach, kiedy liczba chrztów była największa, było to związane z innym systemem zdobywania zainteresowanych. Pojedyncze osoby często ciągnęły za sobą po czasie całe rodziny. W zborach których byłem, było bardzo wiele osób z jednej rodziny. W jednym z nich stanowili niemal połowę i wszyscy stali się ŚJ na zasadzie 'ciotka/babka/kuzyn/brat mi głosił i zgodziłem się na studium'. Wydaje mi się, że spadek w dużej części był spowodowany tym, że potencjał tych rodzin po kilku latach się wyczerpał. Tak więc dziś, 20 lat od tych świetlanych lat, te rodziny ciągle są takie same, ale sytuacja się wyklarowała, zainteresowani dawno są ŚJ, niezainteresowani nie mają zamiaru być. Myślę, że to zjawisko bardzo podcięło skrzydła organizacji. W końcu nawet kiedy ludzie od drzwi do drzwi reagowali inaczej, to często nieoficjalne głoszenie członka rodziny było decydujące.