Russell był dotychczas chyba jedyną osobą z wysokich gremiów Towarzystwa, który sądził się z własną żoną:
*** jv rozdz. 29 s. 645 ak. 3-s. 646 ***
Chociaż Russell usilnie starał się jej dopomóc, w listopadzie 1897 roku odeszła od niego. Niemniej zapewnił jej mieszkanie i środki do życia. W roku 1903 pani Russell wniosła sprawę do sądu i kilka lat później, w roku 1908, przyznano jej alimenty i orzeczono separację od stołu i łoża, nie zaś całkowity rozwód.
Pani Russell nie zdołała zmusić męża do spełnienia jej żądań, więc gdy go opuściła, za wszelką cenę próbowała zepsuć mu opinię. W roku 1903 wydała traktat, który zamiast prawd biblijnych przedstawiał zmyślone zarzuty pod adresem brata Russella. Usiłowała nakłonić kaznodziejów różnych wyznań, by rozprowadzali tę publikację w miejscach, gdzie Badacze Pisma Świętego urządzali swe specjalne zebrania. W tamtym czasie niewielu duchownych chciało przyłożyć do tego rękę, co dobrze o nich świadczy. Jednakże później kler zajmował odmienną postawę.
Przedtem Maria Russell potępiała ustnie i pisemnie tych, którzy pomawiali jej męża o złe prowadzenie się, a teraz sama go o to posądzała. Posługując się bezpodstawnymi twierdzeniami wysuwanymi podczas rozpraw sądowych w roku 1906, lecz nakazem sądu usuniętymi z protokołu, niektórzy przeciwnicy religijni brata Russella publikowali zarzuty obliczone na wywołanie wrażenia, że się niemoralnie prowadzi i dlatego nie może być sługą Bożym. Jednakże z protokołu sądowego wyraźnie wynika, iż oskarżenia te są fałszywe. Adwokat pani Russell zapytał ją, czy jej zdaniem mąż jest winny cudzołóstwa. Odpowiedź brzmiała: „Nie”. Warto też zauważyć, że kiedy w roku 1897 pani Russell przedstawiała zarzuty przeciwko mężowi przed komitetem złożonym z chrześcijańskich starszych, nic nie wspomniała o sprawach, o których mówiła później w sądzie, chcąc przekonać ławę przysięgłych co do konieczności przeprowadzenia rozwodu, chociaż incydenty te rzekomo wydarzyły się jeszcze przed owym spotkaniem ze starszymi.
Dziewięć lat po tym, jak pani Russell po raz pierwszy wniosła sprawę do sądu, sędzia James Macfarlane odpowiedział listownie człowiekowi, który prosił o kopię protokołu sądowego, by jeden z jego współpracowników mógł skompromitować Russella. Sędzia oznajmił mu otwarcie, że byłaby to strata czasu i pieniędzy. Napisał tak: „W uzasadnieniu jej pozwu oraz w orzeczeniu ławy przysięgłych mowa jest o ‚zniewagach’, a nie o cudzołóstwie, i moim zdaniem zeznanie bynajmniej nie wskazuje, by Russell ‚pozostawał w cudzołożnym związku z jakąś współpozwaną’. W rzeczywistości nie było żadnej współpozwanej”.
Spóźnionego potwierdzenia niewinności Russella dostarczyła sama Maria Russell w roku 1916 podczas uroczystości pogrzebowych męża w Carnegie Hall w Pittsburghu. Osłonięta woalką, podeszła przejściem między ławkami do trumny i złożyła na niej bukiecik konwalii. Na wstążce widniał napis: „Ukochanemu Mężowi”.