To byłoby bardzo proste do zrobienia, tym bardziej teraz, kiedy głoszenie nie jest już tak ważne. Formalnie oczywiście jest ważne, ale skoro już nie jest główną walutą i się go nie raportuje...
Wystarczy zmienić definicję głoszenia na taką, która jest nawet bliższa Biblii, a więc na dawanie świadectwa całym swoim życiem i wtedy okaże się, że każdy, kto zyskuje status głosiciela, jest nim bez względu na wszystko. Skoro nie zlicza się liczby godzin, to już nie będzie przeliczania, że na świecie każdy głosiciel poświęcił średnio 36 minut miesięcznie na głoszenie, bo większość nie głosiła nic. Będzie można za to cieszyć się "wzrostem" czy też "dostosowaniem do biblijnych norm", bo przecież zawsze one były biblijne, ale teraz to już w ogóle będą biblijne.
A Jehowa błogosławi, bo tuż po tej zmianie liczba glosicieli spektakularnie wzrośnie, a to przecież jest dowód błogosławieństwa!