Do mnie brat,który był opiekunem grupy a który mnie w ogóle osobiście nie znał,bo przyszedł do zboru ,kiedy ja się już fizycznie od zboru od paru miesięcy odłączyłem, to pisał do mnie jeszcze przez parę miesięcy bym oddał sprawozdanie ze służby .Z sarkazmem pisał do mnie zaczynając "kochany Braciszku"....a we mnie się złość wzbierała na te słowa zamiast ciepłych doznań .😬 A to dlatego ,że gdy tego samego gościa ja i moja żona parokrotnie na ulicy spotkaliśmy ,to zarówno on sam jak i jego żona, celowo uciekali wzrokiem i przechodzili szybko w inne miejsce ,byleby tylko nie skonfrontować się fizycznie.Pewnie słyszał od innych starszych,że nie jestem pokorną nadal owieczką i nie jestem w dalszym ciągu pokorny,wiedząc o manipulacjach jakie stosowali bracia kierujący tym zborem. Zapewne bał się bezpośredniej konfrontacji i wolał do niej nie dopuścić a gdy nastawał koniec miesiąca ,to pisał do mnie "kochany Braciszku ''.
Nawiasem mówiąc ,to od mojego zniknięcia minęło już 3 lata i w tym czasie dostałem "tylko" dwa Smsy informujące o pamiątce .Żona moja dla nich stała się niewidzialna ,chociaż to ja miałem pod koniec odwagę z liderem zboru porozmawiać i mu powiedzieć w oczy ,co o nim myślę (w tym żadnych uwag odstępczych,o organizacji tylko osobiste..) Od tego czasu ,żoną moją się nikt ze zboru nie zainteresował , i dobrze bo przez ten stan rzeczy otworzyły jej się szeroko oczy na tę prawdziwą miłość braterską o której słyszała przez ponad 30 lat.🤕