Władza odbywa się za dopustem Boga, jest jego "sługą". Podział na narody najwyraźniej ma sens. Gdybym miał powiedzieć jaki to sens z mojej własnej perspektywy, to uznałbym, że ma to na celu dywersyfikację ryzyka. Jeśli ludzkość ma przetrwać, jest na to dużo większa szansa, jeśli będzie rozproszona i nie będzie zależeć od woli jednego człowieka. To duże uproszczenie tego jak to widzę, ale nie chce mi się pisać bardziej.
Biorąc pod uwagę powyższe, czym jest patriotyzm? Byliśmy uczeni tego, że cokolwiek to jest, jest równe nacjonalizmowi, ale tak nie jest. Patriotyzm, to nie nacjonalizm. Gdybym miał to wytłumaczyć świadkowi Jehowy, podałbym mu rodzinę jako przykład. Każdy ma swoją i patrzy na jej interesy. Jeśli mam wybrać, czy zrobię coś dobrego dla swojej rodziny czy dla innej, nie mogąc równocześnie zrobić jednego i drugiego, lub gdy dobro innej rodziny jest sprzeczne z dobrem mojej rodziny, wybór będzie oczywisty. Nie inaczej jest prowadząc biznes. Tutaj też jest się transakcyjnym i nawet będąc etycznym, zawsze bierze się dla siebie jakiś kawałek, który ma już nie trafiać w inne ręce.
Naród jest formą społeczną, podobną do rodziny. Państwo może być też podobne strukturą do firmy. Przez analogię nie widzę problemów, by dbać o dobro akurat mojego narodu. Nie miałem wpływu na to, że jestem Polakiem, tak jak nie miałem wpływu na rodzinę, w której się znalazłem. Dlaczego to miałoby być złe?
Jeśli powiedziałbym, że sąsiednią rodzina nie zasługuje na życie, bo mają inne nazwisko, byłoby to złe. Ale jeśli staram się żyć z nimi w zgodzie, to co w tym złego, że stawiam swoją rodzinę ponad ich? Jak ja będę potrzebować pracy i oni, żeby wyżywić nasze dzieci, to złe będzie, jeśli zrobię wszystko, by tę pracę dostać? Dlaczego mam postawić inne dzieci ponad swoimi? Albo swoje ponad innymi? Czy któreś są lepsze? Obiektywnie nie, ale to nie ma znaczenia. Wybór jest oczywisty dla każdego rodzica.
Dlaczego miałbym tak samo nie podchodzić do narodu? Dlatego jestem patriotą. Nie oznacza to, że postawię Polaka zawsze ponad człowiekiem innej narodowości, tak jak nie każdy członek mojej rodziny będzie mieć pierwszeństwo przed innymi ludźmi, bo ocena indywidualna też ma znaczenie. Co do zasady jednak jestem zainteresowany przetrwaniem mojej rodziny i tak samo mojego narodu.
Problem z patriotyzmem jest taki, że można nim rozgrywać ludzi i tu zwyczajnie trzeba uważać, ale to dotyczy wszystkiego innego. Rodziny też potrafią się doskonale rozgrywać, bo "ten powiedział to", a "tamta tego nie powiedziała", "jak mogli?". Czy to jest powód, żeby uważać rodzinę za zło prowadzące do "sztucznych podziałów wśród ludzi"?
To nie patriotyzm jest problemem, tylko ludzie, którzy próbują nim rozgrywać ludzi, czy też ludzie, którzy rozumieją go jako nacjonalizm.
Jestem patriotą, mam poglądy narodowościowe w dużej mierze, ale nie wiąże się to z nienawiścią do innych narodów. Mój patriotyzm opiera się na współistnieniu narodów, co oczywiście nie jest proste, ale konieczne.
Nie chce mi się teraz wyciągać tych nowotestamentowych wersetów, które świadkowie namiętnie przytaczają, by mówić, że jest inaczej niż ja myślę. Dla nich ten temat jest zero-jedynkowy. Szkoda, że ped***lia nie jest dla nich zero-jedynkowa. Jak załatwią ten prosty temat, to może znajdą się w pozycji, w której będą mogli wypowiadać się o tak skomplikowanych sprawach jak naród.