Ja w takim razie podam kontrprzykład, żeby nie wyszło, że oni co do zasady tacy są przy spadkach.
W mojej rodzinie jakiś czas temu był podział majątku po zmarłym pomiędzy rodzeństwem, z którego jeden jest świadkiem Jehowy, a nawet starszym. Podział majątku był pomiędzy nim, a jego dwójką rodzeństwem - siostrą, która jest w porządku, oraz bratem, który jest po prostu ch**em. Jak na takiego człowieka przystało, doszło do istotnych trudności przy podziale tego majątku (bez wnikania w szczegóły). W każdym razie ten świadek Jehowy, starszy zboru, postanowił, że on nie będzie się sądzić z bratem jakikolwiek by nie był, przekonał do tego też siostrę i odstąpili od swoich uzasadnionych - nie tylko moim zdaniem - roszczeń, tracąc przy tym pewną część tego spadku.
Tak jak poprzednie przykłady nie wskazują, że wszyscy świadkowie dostają szału w ferworze spraw spadkowych tak ten nie oznacza, że wszyscy są jacyś szczególnie ugodowi, a do tego gotowi stracić w imię jakichś wyższych wartości.
Ludzie są różni i tyle. Religia nie ma znaczenia w tym przypadku. Organizacja nie naucza walki o każdy grosz w spadku, nie stara się także rozwijać cech, które miałyby do tego prowadzić, także instytucjonalnie nie ma tu żadnej odpowiedzialności (w przeciwieństwie na przykład do ostracyzmu, który żadna "osobistą decyzją" przecież nie jest).