Fajny temat i zarazem temat rzeka.
Ale broń Boże żebyś zaczął pracować w nadgodzinach, by pokazać, że rzeczywiście jesteś dobrym pracownikiem:
Nie tylko o nadgodziny chodzi ale zauważyłem, że często inicjatywa w pracy nie występuje, co może sprowadzać się do tego, że robisz wszystko ok, ale nie ma fajerwerków. Bycie uczciwym, który nie kradnie, a bycie zaangażowanym to dwie różne rzeczy. Rzecz jasna o zaangażowanego pracownika w ogóle nie jest tak łatwo.
W mojej miejscowości, w pewnym sklepie pracuje starszy zboru na stanowisku magazyniera i wydaje towar, ale nie on jeden tylko też kilku innych facetów. Zauważyłem, że najczęściej chłop nie ma co robić, bo ludzie go omijają - jest ogromnym gburem o niesympatycznym wyrazie twarzy. Ale nie kradnie!
Pracowałem kiedyś w dużej firmie w której było zatrudnionych kilku świadków, na szczęście w innych działach niż mój. Mój dział jednak musiał bardzo często współpracować z innymi działami i bardzo ceniliśmy zaangażowanie pracowników innych działów, bo to ułatwiało naszą pracę - fajnie było pójść do kogoś tylko jeden raz i załatwić coś od razu, zamiast po dwóch tygodniach, co też było niestety częste. W jednym z tych działów kierowniczką był świadek Jehowy - wśród zaangażowanych pracowników miała taką opinię, że jest fajna, "jak pójdziesz do niej ze Strażnicą pod pachą" (to cytat). Ona też na pewno nie kradła, ale ludzie szybko zobaczyli, że uśmiecha się tylko, jak "masz ze sobą Strażnicę".
Wreszcie jest cała grupa świadków, których znam, którzy pracują na dość niskich stanowiskach, i są niezwykle krytyczni - wręcz krzywdzący - względem ludzi z wyższym wykształceniem. Tutaj domyślam się, że organizacja wprowadziła dodatkowa awersję do wykształcenia. Czy to takie dobre zjawisko, że co niektórzy gardzą innymi tylko dlatego, że są po studiach? No ale ci też nie kradną...
Rzecz jasna są też świadkowie, którzy są świetnymi pracownikami i nie ma co mówić, że nie. Ale osobiście znam więcej uczciwych, zaangażowanych, wspaniałych specjalistów z różnych dziedzin, którzy nie są świadkami Jehowy i tak szczerze mówiąc, to nie jestem pewien, czy stosunek takich ludzi w organizacji wyjdzie z jakaś przewagą.
Na koniec dodam, że znam też świadków, którzy trzepali wyższą marzę na swoich usługach i produktach na przykład podczas budowy sali. Był na przykład starszy, który lobbował za piecem gazowym, którego marki był monterem. Postawił sprawę na ostrzu noża, ten kocioł przeszedł a on wziął prowizję. Uczciwe? Myślę, że tak. Moralne? No właśnie...
Myślę, że tak często jest ze świadkami Jehowy. Oceniają siebie przez pryzmat zero-jedynkowej uczciwości, ale nie zastanawiają się nad moralnością swojego postępowania.