Zgadzam się z DonAdamsem, że „formalnie rzecz biorąc” starszyzna „nie ma uprawnień”, aby komukolwiek „pozwolić” na przyjście na czyjś ślub albo na czyjeś wesele, ale...
Ale „nieformalnie” owieczki traktują starszyznę, jak „wyrocznię”, co wolno, a czego nie wolno i czasami proszą o „zakazanie” czegoś albo proszą o „zgodę” na różne rzeczy, które NIE wymagają niczyjej zgody.
Osobiście znam kobietę, która „otrzymała zgodę” na zawarcie małżeństwa pomimo olbrzymiej różnicy wieku między nią, a jej dużo starszym od niej „narzeczonym”.
Panna lat 19 przygotowywała się do matury i z uwagi na nawał nauki BARDZO rzadko pojawiała się na zebraniach, a jeszcze rzadziej w służbie kaznodziejskiej. Raporty z „jedną godzinką”, to był standard.
Starszyzna „wprosiła się” do niej na „wizytę pasterską”, na co nastolatka „zgodziła się”, ale w styczniu wyznaczyła im datę pod koniec czerwca.
No cóż, starsi zboru przyszli w terminie na który nastolatka wyraziła zgodę.
Wizyta pasterska została zaplanowana z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, a w trakcie oczekiwania w zborze wybuchł „wielki skandal obyczajowy”, gdy społeczność zborowa dowiedziała się, że nastolatka ta planuje zawarcie małżeństwa z mężczyzną, który ma ponad 50 lat, a więc jest o ponad trzy dekady starszy od niej.
No cóż, w Polsce nadal znaczna część społeczeństwa ostro potępia zawieranie małżeństw z dużą różnicą wieku, a niektórzy Polacy idą krok dalej i krzywdząco porównują takie związki DOROSŁYCH osób do „pedofilii”.
W latach 90-tych (gdy działa się opowiadana historia) sprzeciw ten był jeszcze silniejszy niż obecnie w 2024r.
Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że ani Biblia ani strażnica ani polskie prawo państwowe NIE podają żadnego zakazu dotyczącego różnicy wieku między współmałżonkami, a więc „nie było podstaw” do zabraniania ślubu.
Pomimo tego, „skandal” „nieco” „wymknął się spod kontroli”, gdyż rodzice dziewczyny BYLI bardzo przeciwni temu konkretnemu „kandydatowi na zięcia”.
Matka dziewczyny potrafiła „wulgarnie i publicznie” zwyzywać „przyszłego zięcia” na sali królestwa, a nawet (przed uroczystością Pamiątki, a więc w obecności zaproszonych wielu gości „ze świata”!) wykrzyczeć pod jego adresem: „wypier...aj PEDOFILU z naszego zboru!”.
Podkreślam wyraźnie, że dziewczyna była już pełnoletnia, więc nazywanie „przyszłego zięcia” słowem „pedofil” było niezgodne z faktami!
Niestety, po kilku miesiącach matka dziewczyny „sama wprosiła się” do pokoju w którym starszyzna rozmawiała z nastolatką podczas „wizyty pasterskiej” i kategorycznie „zażądała”, aby starsi zboru „zajęli jasne stanowisko” w sprawie „gorszących” planów matrymonialnych tej nastolatki.
Jak myślicie, co starszyzna zborowa mogła zrobić w tej sytuacji?!
Matce dziewczyny odczytano z Biblii 1 Kor 7:39 i skomentowano że panna może poślubić „kogokolwiek zechce” o ile ten mężczyzna jest świadkiem Jehowy, a ten konkretny kandydat na męża jest świadkiem Jehowy, więc „absolutnie NIKT zabronić małżeństwa NIE może”, nawet sam Niewolnik, „a co dopiero oni małe żuczki”.
Matka dziewczyny była BARDZO niezadowolona z tego co usłyszała i potem opowiadała w zborze że starsi zboru „pozwolili” jej córce na „poślubienie pedofila”.
Podkreślam, że (mimo że fakty temu zaprzeczają!) matka dziewczyny mówiła, że starsi „pozwolili” córce na zawarcie małżeństwa!
Wracając do tematu wątku, tutaj "mogło być podobnie", tzn. starszyzna "nie miała uprawnień do zakazywania", a ktoś mógł to "po swojemu" nazwać "wyrażeniem zgody" przez starszyznę.