Co korporacja, to korporacja. Jak nie dasz procedury wprost, to szeregowi pracownicy zawalą. Stąd musieli zacząć pisać, że "liczba zamówionych publikacji rocznych powinna odpowiadać liczbie publikacji zamówionych przez głosicieli".
Rok w rok nie wiem przez ile lat były te publikacje zamawiane z zapasem. Co roku niszczyliśmy kilkanaście tekstów dziennych, czasem też tych dużym drukiem, roczników itd. Jednego roku został cały, jeszcze zamknięty karton roczników. Wszystko to poszło do utylizacji, bo niby co mieliśmy z tym zrobić? Nikt już tego nie chciał, każdy miał w domu. Wyłożyliśmy dla zasady po kilku sztukach ze wszystkich tych roczników, z każdego roku, żeby sobie co niektórzy jeszcze uzupełnili biblioteczkę, kilka sztuk zniknęło z biurka, a ponad 200 uzbieranych tylko z jednego zboru, tylko z około 10 lat, poszło do utylizacji.
Także trzeba pisać wprost, bo inaczej ułańska fantazja idzie w ruch.