(...) Problem chyba gdy ktoś na nowo się najada po to, by na nowo wymiotować.
Albo siedzi dalej, dzień po dniu nad ubikacją i wpatruje się w swoje wymioty.
Czy to na pewno zdrowe?
Szkoda życia.
Szymoniebudny W związku z powyższym Twoim stwierdzeniem, mam kilka logicznych pytań do przeanalizowania.
Dlaczego np., osoby wierzące chcą ciągle przekonywać i ewangelizować do swoich przekonań np., ex-śj tu na forum?
Czy ogólnie osoby deklarujące się jako niewierzące, nihilistów, ateistów, dualistów itp?
I w ogóle czują jakąś taką potrzebę mówienia o Bogu?
I ciągle podejmują te tematy?
Czy to napewno zdrowe?
Czy nie szkoda życia?
I tak analogicznie.
Czy dzielenie się ex-ów swoimi doświadczeniami z tej sekty jest złe?
Czy pokazywanie z ich materiałów tv, przemówień, zgromadzeń, listów, publikacji, manipulacji jest nie do przyjęcia?
A co powiedzieć o takich osobach, które nigdy nie były śj, a udzielają się w tych tematach tj., tu Światus, Roszada, Piotr Andryszczak?
Do jakiej kategorii ludzi ich byś zaliczył?
Teżdo tych ciągle wymiotujących?
My wiemy jak to działa i będąc śj zdawałoby się, że prostych oszustw tam nie widzieliśmy?
Mówię to też ze swojego doświadczenia w tej materii
Prostych manipulacji, przemocy emocjonalnej, wywierania tekstami presji do podejmowania określonych decyzji?
Które wydawały się być naszymi decyzjami, chociaż takimi nie były
A dzielenie się różnymi doświadczeniami z życia zborowego, opisywanie tej przemocy, która tam jest, alkoholizmu, pedofilii?
Podziałów, udawanej miłości i przyjaźni, jawnego nepotyzmu, podziałów na lepszych i gorszych, vipów, klik, rozpadów małżeństw, niemoralności, podwójnego życia?
I dużo by jeszcze wymieniać.
Czy taka informacja i edukacja jest zła?
Albo czy można to nazwać ciągłym wymiotowaniem?
Nie zgadzam się absolutnie z takim stwierdzeniem.
Bo gdyby nie działania wielu odważnych ex-ów, to nawet tego forum by nie było.
Nie wspomnę o różnych przekazach na różnych platformach społecznościowych, kanałów na yt itd.
Osobiście, jestem bardzo wdzięczna osobie, która np., poświęciła czas i przetłumaczyła na język polski zeznania G.Jacksona z komisji w Australii.
Bo od tego zaczęły się moje konkretne odkrycia nt. tej sekty.
A tak dziś, dzięki czyjemuś wysiłkowi, mogę cieszyć się wolnością religijną.
A przecież ten ktoś nie musiał tego tłumaczenia robić!
Mówiąc Twoim językiem, mógłby wyjść z założenia, że po co grzebać w tych wymiocinach?
Ale zrobił to z potrzeby serca
i tego wewnętrznego poczucia sprawiedliwości
i świadomości
, że wielu jest sprytnie oszukiwanych.
I dzięki temu nie siedzę w tym zaścianku, jak to określił Steven Angus.
Prawnik, który przesłuchiwał G.Jacksona, członka najwyższego szczebla władzy u śj
Bo już wyżej tam awansować się nie da.
Są ex-owie, którzy dołączają do innych wyznań czy grup religijnych, bo mają taką potrzebę.
Są ex-owie, którzy całkowicie odcinają się od jakichkolwiek wiadomości w materii religijnej.
Są ex-owie, którzy w ogóle odcinają się od wszystkiego co ma związek z jw.org., podziałali sobie trochę i idą swoim własnym torem życia.
Ale są też tacy, którzy odcięli się mentalnie i fizycznie od organizacji, ale chcą nieść realną pomoc innym korzystając ze swoich doświadczeń.
Czy tych, którzy działają należy odesłać po poradę do psychologa?
Myślę, że bardzo zawężasz cały obraz tej sytuacji.
Tu nie ma podziału zero jedynkowego, czy czarno białego.
A przeszłość, szczególnie jeśli ktoś poświęcił dziesiątki lat życia dla tej sekty, nie wiedząc, że jest oszukiwany, jest częścią nas.
Nie da się tego tak po prostu wymazać.
Podkreślić czerwoną grubą linią i powiedzieć sobie, że:
Te 20, 30, 40, 50, 60 lat i więcej życia nie istniało, jestem dobrym człowiekiem, miałem trudne doświadczenie, życie przede mną, idę do przodu!
Niestety Szymonie, życie takie proste nie jest i tak się po prostu nie da.
No chyba, że Twoje akurat życie jest takie prościutkie, to tylko pozazdrościć.
Czy jak umiera nam bliska osoba z rodziny, to po żałobie zapominamy o jej istnieniu?
Nie!
I tu działa to podobnie.
A dopóki ktoś widzi jakąkolwiek szansę na wyciągnięcie np., swoich bliskich z tej sekty.
To każde działanie jest warte zachodu, by ich mieć przy sobie.
I być może, niektóre traumy przeżyte w tej sekcie, będą nam towarzyszyły do końca życia.
I trzeba się z tym po prostu nauczyć żyć.
Tak bym to określiła.