BYLI... OBECNI... > NASZE HISTORIE

moja część historii u SJ

<< < (3/3)

DreamM@ster:

--- Cytat: swiatwedlug w 08 Styczeń, 2023, 13:33 ---DeamM@ster Tak, na papierku dalej jestem Świadkiem. Swego czasu chciałam się odłączyć, w tamtym czasie nie mogłam ze względu na część rodziny aby nie utracić z nimi kontaktu i aby im nie robić problemu. Teraz słuchając Światusów stwierdziłam, że nie ma to sensu aby grać w gierki ciała kierowniczego i ułatwiać im zadanie odłączając się :)
--- Koniec cytatu ---

Ja też jestem na papierku świadkiem. Od lat nieczynny ale nic mnie z tą sektą nie łączy.

BetMan:
Współczuje takich przeżyć,sam nie mam łatwo...
Żeby nie zwariować w takiej sytuacji, dobrze znaleźć sobie jakieś hobby!
Wiem że może to się wydawać radą z kosmosu,ale w moim przypadku zadziałało ;)

swiatwedlug:
Hobby jak najbardziej pomaga :) Tak naprawdę dopiero kilka lat po mentalnym wyjściu zaczęłam dostrzegać to co lubię, zaczęłam akceptować siebie. Dałam sobie prawo do odpoczynku w końcu :)
Cieszę się, ponieważ moja siostra oficjalnie odeszła, mój brat nigdy nie został SJ, a rodzice mentalnie też już nie są w organizacji. Nie przypuszczałam, że tak to się potoczy (myślałam, że rodzice będą do końca życia w zborze), a jednak coraz więcej ludzi dostrzega, że żyło w kłamstwie i ciągłym poczuciu winy.  Szczególnie jest to trudne dla osób od małego wychowywanych w ,,prawdzie".
Ja po opuszczeniu mentalnym SJ stopniowo zerwałam praktycznie wszystkie kontakty z moimi przyjaciółmi, ponieważ byli oni nadal w zborze, a nie miałam siły ciągle się tłumaczyć czy byłam na zebraniu, czy potrzebuje wizyty pasterskiej albo dlaczego nie chodzę do służby. Było to bardzo trudne tym bardziej, że wcześniej byłam bardzo gorliwa (swego czasu nawet pionierowałam pomocniczo, jeździłam co roku w wakacje na ośrodki pionierskie itp.), przez co nie miałam przyjaciół w świecie, bo jak to można przyjaźnić się ze światusami :D. Moje kontakty towarzyskie ograniczyły się do mojego męża i kilku znajomych z pracy. To dość wąskie grono znajomych i dopiero w zeszłym roku po terapii uświadomiłam sobie jak ważne jest aby zabiegać o kontakty z innymi i być bardziej otwartym na ludzi dookoła.
To organizacja od małego nam wpajała, że świat jest zły, że najgorszy świadek jest lepszy niż najlepszy światus. Miałam na przykład taką sytuację, że mając ok 15 lat będąc w liceum zaczęłam spotykać się z chłopakiem ze świata. Chodziliśmy na spacery oczywiście w takie miejsca aby nie spotkać nikogo ze znajomych. Całowaliśmy się, ale do niczego więcej nie doszło. Powiedziałam o tym w sekrecie mojej ówczesnej przyjaciółce ze zboru. Jakie było moje zdziwienie gdy zostałam zaproszona na rozmowę ze starszymi. Okazało się, że ta dziewczyna opisała to o czym jej powiedziałam w swoim pamiętniku, a jej mama czytała jej pamiętnik(!) po czym poszła do starszych z tą informacją :D Miałam tylko rozmowę, nie zostałam naznaczona czy coś w tym stylu, ale to tylko świadczy o tym jak chora jest ta organizacja. Ja wtedy miałam ogromne poczucie winy z tego powodu, że się spotykałam z chłopakiem ze świata i sama zdecydowałam, że muszę urwać z tym chłopakiem kontakt, to było jeszcze przed rozmową ze starszymi. Jak mocno trzeba mieć sprany mózg, teraz nie mieści mi się to w głowie.
Ten chłopak chodził ze mną jeszcze ponad 2 lata do tej samej klasy. Nie muszę Wam mówić chyba, że było mi bardzo trudno widzieć go codziennie tym bardziej, że wtedy coś do niego czułam. Wiadomo byłam bardzo młoda i to była jedna z pierwszych moich miłości, która najprawdopodobniej i tak szybko by się skończyła, ale teraz uważam, że takie miłostki są potrzebne w normalnym rozwoju młodzieży. Ważne do poznania siebie, swoich zachowań, tego, co lubimy w drugiej osobie, na czym nam zależy. To między innymi organizacja zabiera młodym ludziom.

Nemo:
Ja na szczęście pochodzę ze "standardowej" katolickiej rodziny i tylko mnie i moją żonę pociągnęło do śJ. Ale nigdy nie zrezygnowałem ze starych przyjaźni. Nawet będąc śJ na wypady weekendowe, jakieś wczasy jeździliśmy z naszymi znajomymi "ze świata". Zawsze wracaliśmy wypoczęci i zrelaksowani. Raz byliśmy na takim wypadzie ze śJ. Horror. Wróciliśmy do domu i mocne postanowienie... nigdy więcej.
Dlatego moje i żony odejście z orga sprawiło, że tylko śJ których znaliśmy nas unikają. Reszta pozostała taka sama. No może poza tym, że mamy o wiele więcej wolnego czasu.  ;D

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej