Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: moja część historii u SJ  (Przeczytany 1329 razy)

Offline swiatwedlug

moja część historii u SJ
« dnia: 04 Styczeń, 2023, 13:27 »
Można powiedzieć, że miałam dość szczęśliwe dzieciństwo. Mama poznała ,,prawdę" jak miałam około 2 lat, więc od małego chodziłam na zebrania i do służby. Głosicielką zostałam mając około 11 lat, a chrzest przyjęłam mając lat 15. Co dziwne to nie rodzice na mnie naciskali, a presja młodych w zborze. Swego czasu było ich bardzo dużo i moim przykładem była dziewczynka, która wzięła chrzest mając 12 (!) lat.. Miałam poczucie przynależności i przyjaciół w zborze. Jako dziecko spotykałam się z rówieśnikami ze zboru, a zebrania książki w domach dość dobrze wspominam z uwagi na relacje z innymi, były one naprawdę życzliwe. Wtedy był jeszcze dość duży luz w organizacji - spotkania towarzyskie, ogniska, ośrodki pionierskie itp.

Z organizacji zaczęłam wychodzić po wyprowadzce z domu mając ok 20 lat. Zajęło mi to około 2 lata. Po prostu zniknęłam z radaru. Tak jak poleca Sara ze Światusów. Oficjalnie jestem SJ, ale w ogóle w to nie wierzę i nie uczestniczę w żadnych zajęciach świadków. Miałam to szczęście, że mogłam się odciąć. Oczywiście nie całkiem bez problemów. Ale chciałam napisać o traumach. Nigdy nie myślałam, że religia tak na mnie wpłynęła do czasu kiedy miałam 22 lata i miałam pierwszy atak paniki.. Stało się to w momencie kiedy usłyszałam o zamachach bodajże we Francji. Ataki paniki zaczęły się powtarzać. Poszłam do psychiatry, ale nic nie wspominałam o religii. Dostałam leki dzięki którym myślę że przeżyłam. Miałam epizody depresji, myśli samobójcze. Leki postawiły mnie na nogi, ale nie całkiem po ok 3 latach kiedy już leków nie brałam znowu zaczęła się depresja i lęki. Musiałam znowu skorzystać z pomocy psychiatry.

Dopiero w zeszłym roku poszłam na psychoterapię, która otworzyła mi oczy na niektóre schematy i na moje zachowanie. Polecam każdemu! Aby choć trochę oczyścić się z ciągłego poczucia winy. Wcześniej nie byłam w stanie wypoczywać - bo nie można marnować czasu (masz głosić nawet w komunikacji miejskiej). Jeśli chodzi o traumy, wpajano nam się od dziecka aby wypatrywać ,,znaków" świadczących że koniec jest bliski, wszelkie katastrofy, zamachy SJ się w tym lubowali.. Albo to mówienie aby uważać co się mówi głośno żeby Szatan nie usłyszał.. Tak bardzo się wtedy bałam że Szatan usłyszy i wykorzysta to co powiem. Tak bardzo się ciągle bałam, że nie żyłam teraźniejszością tylko ciągle przyszłością, bo po co się martwić tym co jest teraz jak zaraz tego nie będzie i będzie Armagedon...


Online Do

Odp: moja część historii u SJ
« Odpowiedź #1 dnia: 04 Styczeń, 2023, 15:39 »
Siemka,
Witaj na forum i pisz dalej...
Pozdrawiam
Do


Offline Storczyk

Odp: moja część historii u SJ
« Odpowiedź #2 dnia: 04 Styczeń, 2023, 19:09 »
Witaj wśród nas.
 Mam takie samo zdanie zresztą z autopsji, psychoterapia choć to ciężka praca, bardzo pomaga pomału układać życie od nowa.


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 517
  • Polubień: 14345
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Odp: moja część historii u SJ
« Odpowiedź #3 dnia: 04 Styczeń, 2023, 21:11 »
Witaj wśród nas. Czuj się tutaj jak najlepiej. Pisz, czytaj, pytaj, odpowiadaj, no i baw się dobrze.
Pozdrawiam z kujawsko-pomorskiego.
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi


Offline Krzychu

Odp: moja część historii u SJ
« Odpowiedź #4 dnia: 05 Styczeń, 2023, 19:07 »
Witaj dziewczyno
Wspaniale się czyta historię tych którzy znaleźli w sobie odwagę by zawalczyć o swoje życie. A będąc w tej organizacji trzeba dużo odwagi by się z tego wyrwać. Zewsząd się radzi by ufać Jehowie,organizacji, duchowi tylko nie sobie i swojej intuicji. Własne potrzeby i pragnienia schodzą na drugi plan. Po latach człowiek się orientuje że oddał co najlepsze innym i nie robił nic co naprawdę mu daje satysfakcję.
Balas się że nie żyjesz teraźniejszością tylko przyszłością. Ja dodam że w organizacji żyje się tylko przyszłością i przeszłością ,nigdy tu i teraz. Bo to takie cielesne,przyziemne. Przeszłość to Biblia- wojny,proroctwa,bajki dla dzieci, przyszłość - raj,nadzieja,nagroda,armagedon. Teraźniejszość -nasze potrzeby i pragnienia, codzienne rytuały, aromatyczna kawa,dobra muzyka,relaks,podróże schodzą na dalszy plan bo to takie cielesne.
Ja wolę teraźniejszość i cieszę się że Ty też🙂


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 000
  • Polubień: 8491
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: moja część historii u SJ
« Odpowiedź #5 dnia: 06 Styczeń, 2023, 16:49 »
Witaj swiatwedlug:  :) :) :) :) :)


Offline karyma

Odp: moja część historii u SJ
« Odpowiedź #6 dnia: 06 Styczeń, 2023, 17:05 »

Albo to mówienie aby uważać co się mówi głośno żeby Szatan nie usłyszał.. Tak bardzo się wtedy bałam że Szatan usłyszy i wykorzysta to co powiem.

Mnie katolicka babcia upominała żeby zamykać książki i gazety gdy nie czytam, bo diabeł wyczytuje wiadomości . Ona sama czytała głównie książeczki do nabożeństwa..
« Ostatnia zmiana: 06 Styczeń, 2023, 17:08 wysłana przez karyma »


Offline NieZnaPrawdy

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 297
  • Polubień: 2231
  • Między ślepymi jednooki królem
Odp: moja część historii u SJ
« Odpowiedź #7 dnia: 07 Styczeń, 2023, 00:08 »
Witaj Swiatwedlug.
Tutaj też można trochę podleczyć swoje lęki.


Offline DreamM@ster

Odp: moja część historii u SJ
« Odpowiedź #8 dnia: 07 Styczeń, 2023, 19:56 »
Cześć. Z tego co rozumiem jesteś cały czas na papierku Świadkiem Jehowy?


Offline swiatwedlug

Odp: moja część historii u SJ
« Odpowiedź #9 dnia: 08 Styczeń, 2023, 13:33 »
DeamM@ster Tak, na papierku dalej jestem Świadkiem. Swego czasu chciałam się odłączyć, w tamtym czasie nie mogłam ze względu na część rodziny aby nie utracić z nimi kontaktu i aby im nie robić problemu. Teraz słuchając Światusów stwierdziłam, że nie ma to sensu aby grać w gierki ciała kierowniczego i ułatwiać im zadanie odłączając się :)

NieZnaPrawdy to prawda, może to być część terapii :)

Jak przestałam mentalnie być świadkiem na początku odczuwałam ogromną złość, że zostałam oszukana i straciłam część swojego życia. Później stwierdziłam, że muszę o tym zapomnieć - to jednak nie było dobrym wyjściem ponieważ nie przepracowałam tego i wróciło do mnie ze zdwojoną siłą. Teraz powoli to akceptuje i chciałabym jak najwięcej osób ocalić z tej organizacji, ale nic na siłę - jeśli ktoś nie jest gotowy albo dużą część swojego życia spędził w organizacji czasem nie warto, bo można zaszkodzić. Jednak mnie samej pomogły komentarze na forum oraz filmy i komentarze na You Tube. Jeśli ktoś jest gotowy aby to czytać, to mam nadzieję, że pomogę choć jednej osobie.



Offline DreamM@ster

Odp: moja część historii u SJ
« Odpowiedź #10 dnia: 11 Styczeń, 2023, 17:43 »
DeamM@ster Tak, na papierku dalej jestem Świadkiem. Swego czasu chciałam się odłączyć, w tamtym czasie nie mogłam ze względu na część rodziny aby nie utracić z nimi kontaktu i aby im nie robić problemu. Teraz słuchając Światusów stwierdziłam, że nie ma to sensu aby grać w gierki ciała kierowniczego i ułatwiać im zadanie odłączając się :)

Ja też jestem na papierku świadkiem. Od lat nieczynny ale nic mnie z tą sektą nie łączy.
« Ostatnia zmiana: 11 Styczeń, 2023, 19:13 wysłana przez Sebastian »


Offline BetMan

Odp: moja część historii u SJ
« Odpowiedź #11 dnia: 14 Styczeń, 2023, 07:54 »
Współczuje takich przeżyć,sam nie mam łatwo...
Żeby nie zwariować w takiej sytuacji, dobrze znaleźć sobie jakieś hobby!
Wiem że może to się wydawać radą z kosmosu,ale w moim przypadku zadziałało ;)


Offline swiatwedlug

Odp: moja część historii u SJ
« Odpowiedź #12 dnia: 22 Styczeń, 2023, 17:49 »
Hobby jak najbardziej pomaga :) Tak naprawdę dopiero kilka lat po mentalnym wyjściu zaczęłam dostrzegać to co lubię, zaczęłam akceptować siebie. Dałam sobie prawo do odpoczynku w końcu :)
Cieszę się, ponieważ moja siostra oficjalnie odeszła, mój brat nigdy nie został SJ, a rodzice mentalnie też już nie są w organizacji. Nie przypuszczałam, że tak to się potoczy (myślałam, że rodzice będą do końca życia w zborze), a jednak coraz więcej ludzi dostrzega, że żyło w kłamstwie i ciągłym poczuciu winy.  Szczególnie jest to trudne dla osób od małego wychowywanych w ,,prawdzie".
Ja po opuszczeniu mentalnym SJ stopniowo zerwałam praktycznie wszystkie kontakty z moimi przyjaciółmi, ponieważ byli oni nadal w zborze, a nie miałam siły ciągle się tłumaczyć czy byłam na zebraniu, czy potrzebuje wizyty pasterskiej albo dlaczego nie chodzę do służby. Było to bardzo trudne tym bardziej, że wcześniej byłam bardzo gorliwa (swego czasu nawet pionierowałam pomocniczo, jeździłam co roku w wakacje na ośrodki pionierskie itp.), przez co nie miałam przyjaciół w świecie, bo jak to można przyjaźnić się ze światusami :D. Moje kontakty towarzyskie ograniczyły się do mojego męża i kilku znajomych z pracy. To dość wąskie grono znajomych i dopiero w zeszłym roku po terapii uświadomiłam sobie jak ważne jest aby zabiegać o kontakty z innymi i być bardziej otwartym na ludzi dookoła.
To organizacja od małego nam wpajała, że świat jest zły, że najgorszy świadek jest lepszy niż najlepszy światus. Miałam na przykład taką sytuację, że mając ok 15 lat będąc w liceum zaczęłam spotykać się z chłopakiem ze świata. Chodziliśmy na spacery oczywiście w takie miejsca aby nie spotkać nikogo ze znajomych. Całowaliśmy się, ale do niczego więcej nie doszło. Powiedziałam o tym w sekrecie mojej ówczesnej przyjaciółce ze zboru. Jakie było moje zdziwienie gdy zostałam zaproszona na rozmowę ze starszymi. Okazało się, że ta dziewczyna opisała to o czym jej powiedziałam w swoim pamiętniku, a jej mama czytała jej pamiętnik(!) po czym poszła do starszych z tą informacją :D Miałam tylko rozmowę, nie zostałam naznaczona czy coś w tym stylu, ale to tylko świadczy o tym jak chora jest ta organizacja. Ja wtedy miałam ogromne poczucie winy z tego powodu, że się spotykałam z chłopakiem ze świata i sama zdecydowałam, że muszę urwać z tym chłopakiem kontakt, to było jeszcze przed rozmową ze starszymi. Jak mocno trzeba mieć sprany mózg, teraz nie mieści mi się to w głowie.
Ten chłopak chodził ze mną jeszcze ponad 2 lata do tej samej klasy. Nie muszę Wam mówić chyba, że było mi bardzo trudno widzieć go codziennie tym bardziej, że wtedy coś do niego czułam. Wiadomo byłam bardzo młoda i to była jedna z pierwszych moich miłości, która najprawdopodobniej i tak szybko by się skończyła, ale teraz uważam, że takie miłostki są potrzebne w normalnym rozwoju młodzieży. Ważne do poznania siebie, swoich zachowań, tego, co lubimy w drugiej osobie, na czym nam zależy. To między innymi organizacja zabiera młodym ludziom.


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 517
  • Polubień: 14345
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Odp: moja część historii u SJ
« Odpowiedź #13 dnia: 22 Styczeń, 2023, 18:21 »
Ja na szczęście pochodzę ze "standardowej" katolickiej rodziny i tylko mnie i moją żonę pociągnęło do śJ. Ale nigdy nie zrezygnowałem ze starych przyjaźni. Nawet będąc śJ na wypady weekendowe, jakieś wczasy jeździliśmy z naszymi znajomymi "ze świata". Zawsze wracaliśmy wypoczęci i zrelaksowani. Raz byliśmy na takim wypadzie ze śJ. Horror. Wróciliśmy do domu i mocne postanowienie... nigdy więcej.
Dlatego moje i żony odejście z orga sprawiło, że tylko śJ których znaliśmy nas unikają. Reszta pozostała taka sama. No może poza tym, że mamy o wiele więcej wolnego czasu.  ;D
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi