czyżby Ciało Kierownicze padło ofiarą "przekrętu na grę planszową" znanego także jako "przekręt na książkę kucharską"?
najpierw opiszę _ogólnie_ tzw. „przekręt na grę planszową” a potem wyjaśnię co CK ŚJ ma z tym wspólnego
paręnaście lat temu popularny był w Polsce i w całej Unii Europejskiej (skierowany do właścicieli kiosków z gazetami) przekręt "na grę planszową" albo „na książkę kucharską”
na czym polegał ów przekręt?
Na stworzeniu _błędnego_ wrażenia, że jakiś zupełnie _niesprzedawalny_ badziew stanie się rzekomo „hitem rynkowym” i na nakłonieniu „kioskarza”, aby wydał górę pieniędzy na ów badziewny niesprzedawalny towar.
do kioskarza _rano_ przychodził „przedstawiciel handlowy” i reklamował super-nowinkę (np. książkę kucharską albo grę planszową) „teraz wszyscy o to pytają, nie odgonisz się pan od klientów”, zostawiał ofertę i szedł dalej.
kioskarz widział już w życiu niejednego „przedstawiciela handlowego”, więc był sceptyczny, ale...
ale już po kilkudziesięciu minutach przychodzili „klienci” i zaczynali pytać o tę właśnie nowinkę.
Kioskarz dziwił się, bo dawno nie widział takiego zainteresowania ze strony klientów!
Młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni, wszyscy pytają właśnie o ten towar, który zareklamował „przedstawiciel handlowy”...
Dziwne, ale... (zastanawiał się kioskarz) „może faktycznie udałoby się na tym zarobić?!”
Pod wieczór „przedstawiciel handlowy” znów zachodził do tego samego kioskarza i opowiadał, że w innych miastach sprzedał już prawie cały towar, ale ma jeszcze „ostatnie 3 sztuki”.
Kioskarz od razu kupował (czasami nawet płacił gotówką, a czasami przelewem, to bez znaczenia).
Następnego dnia rano przychodzi kolejny „klient” i pyta o ten towar. Chce aż 20 sztuk.
Tłumaczy np. „to idealny prezent na święta”.
Kupuje te 3 sztuki, prosi kioskarza by on zamówił kolejne 17 sztuk „dla niego” bo on pojutrze przyjdzie.
Ów klient co chce 20 sztuk, jest dziwnie „rozgadany” i np. jednocześnie chwali towar, ale dzieli się refleksjami że producent tego towaru jest „jakiś dziwny”, a kioskarz... uważnie słucha, gdy „klient” mówi np.:
Ten producent, to jakiś pomyleniec! Zamiast dogadać się z jakąś dużą siecią handlową, np. Biedronką czy Lidlem albo zamiast wystawić ofertę na allegro.pl to on uparł się na dziwaczną dystrybucję w kioskach ruchu, a żeby być już zupełnie dziwnym, to sprzedaje towar tylko do jednego kiosku w mieście! My akurat jesteśmy we Wrocławiu i proszę sobie wyobrazić, że ja 2 godziny jechałem tramwajem z drugiego końca Wrocławia akurat do pana na zadupie, bo producent sobie wymyślił, że będzie to sprzedawał akurat u pana w kiosku. Sam pan przyzna że ten producent to jakiś kompletny pomyleniec... Ale trudno, przyjechałem aż tutaj!
Na koniec „klient” płaci np. 3x90zł =270zł, ale daje 3x100zł i _omawia_ przyjęcia reszty!
„reszty nie trzeba, ale niech pan pamięta: ja pojutrze przyjdę po moje kolejne 17 sztuk!”
Gdy „klient” odchodzi, kioskarz myśli sobie: „tak wysokiej marży to ja od lat nie pamiętam... płacę 50zł sprzedaję za 90zł... ponad 44% marży?! Toż to jest złoty interes...”
Do tego ta informacja, że praktycznie nie będzie miał żadnej konkurencji, gdyż towar niedostępny w internecie i niedostępny w hipermarketach...
Tylko u niego, bo „akurat jego” wybrał „pomylony producent” jako jedyny kiosk we Wrocławiu!
Jeśli kioskarz jest „wyjątkowo odporny” na pokusę chciwości, to "jedynie" opróżni do zera swoje konto bankowe i za wszystkie pieniądze zamówi akurat ten towar.
Jeśli jest „nieco mniej odporny”, poleci do banku (albo do kilku banków) i zaciągnie może kilkadziesiąt tysięcy zł a może kilkaset tysięcy zł kredytu i właśnie za ten kredyt nakupi owego towaru.
A co stanie się potem?! Nic, kompletnie nic! Gdy minie tydzień, to o ten towar nie zapyta już nikt... Zero zainteresowania...
Jak to możliwe?!
Po prostu wszyscy „klienci” pytający o towar _byli_w_zmowie_ z owym „przedstawicielem handlowym”!
Ten „rozgadany klient” od 20 sztuk także! Co więcej, „zakupione” 3sztuki trafiły z powrotem w ręce „przedstawiciela handlowego” i zostały zaproponowane w kolejnym kiosku i w kolejnym i w kolejnym...
A kioskarz z naszego opowiadania został z niesprzedawalnym towarem i z wysokim kredytem bankowym do spłacania... i spłacał go z odsetkami wiele lat z „pomocą” komornika...
Tak wygląda w skrócie „przekręt na grę planszową”...
Co więcej: słowa „przekręt” można używać tylko _potocznie_ gdyż w rzeczywistości nie ma żadnego przekrętu...
Przed sądem ciężko byłoby cokolwiek zarzucić takiemu „przedstawicielowi handlowemu”...
Przecież mamy gospodarkę rynkową i wolno chodzić po kioskach i zareklamować dowolny towar...
Co więcej: towar istnieje, wyprodukowano go i dostarczono, więc w czym problem?!
W tym że kioskarz „nie wiedział co to jest ryzyko handlowe”?! „No to teraz już wie”
Ale jak to wszystko ma się do Ciała Kierowniczego i jego biznesów?
chytry 2x traci i zapewne członkowie CK rozmyślali nad obniżeniem kosztów działalności i np. w2001 i w2011 roku ktoś im (Ciału Kierowniczemu) zareklamował stojaki oraz (to mój domysł) wcisnął nie do końca wiarygodne info na temat _efektów_ takiej działalności.
Wystarczy przecież (tak jak przypadku kioskarza) _podstawić_ ludzi „zainteresowanych towarem” i sprawić aby „testowe stojaki” zostały skutecznie opróżnione z oferowanych publikacji sekciarskich...
Później pojawiają się informacje takie jak (podaję za Włodkiem Bednarskim) ta poniższa:
„W 2001 roku Ciało Kierownicze zatwierdziło wykorzystanie we Francji, a później też w innych miejscach, wózków i stojaków z literaturą. Rezultaty okazały się pozytywne. W roku 2011 w Stanach Zjednoczonych wprowadzono pilotażowy program świadczenia publicznego w najbardziej ruchliwych miejscach Nowego Jorku. (...) Wyraźnie było w tym widać wpływ ducha świętego. Dlatego Ciało Kierownicze zatwierdziło wykorzystywanie wózków z literaturą na całym świecie” (Strażnica październik 2020 s. 22).
Proponując Ciału Kierowniczemu stojaki wystarczyło nasłać „klientów” którzy (pod pozorem zainteresowania „prawdą” biblijną) opróżnią kilka testowych stojaków z publikacji religijnych, a Ciało Kierownicze (jak ten kioskarz z mojego opowiadania) „zobaczyło to co chciało zobaczyć” i przypisało efekty „duchowi świętemu”.
Najprawdopodobniej decyzję podjęto _niejednomyślnie_ (i z opóźnieniem jednej dekady, gdyż wg mnie _najprawdopodobniej_ trzeba było poczekać aż zabierze kostucha kogoś z ówczesnego CK zabierze i poczekać na dokooptowanie kolejnych członków CK, aby uzyskać większość 2/3 dla tego szalonego pomysłu, gdyż) w 2001 po „testach we Francji” jeszcze kontynuowano głoszenie od domu do domu a dopiero w 2011 po „testach w Nowym Jorku” zatwierdzono stojaki do powszechnego użytku.
Potężne CK ma większe możliwości niż „kioskarz” więc (zamiast dać zarobić zewnętrznej firmie) mogło założyć własną spółkę w Hongkongu która produkuje owe stojaki, ale...
Ale najważniejsze jest że „nieświęty duch chciwości” (pomylony przez CK z „duchem świętym”) zadziałał i że CK weszło w _samobójczy_ interes ze stojakami.
Potem epidemia, przerwa w działalności, a następnie niezbyt udane próby wznowienia pracy przy stojakach i pracy od domu do domu. Cała uwaga głosicieli przekierowana na stojaki, a głoszenie od domu do domu już nigdy nie będzie takie jak kiedyś.
Dlaczego? Dlatego, że CK padło ofiarą „przekrętu na grę planszową” i błędnie zinterpretowało wyniki „testowania” stojaków.
Kończąc, porównajmy sytuację z 1945 gdy zdolny manager Nathan Knorr wymyślił powszechny obowiązek głoszenia od domu do domu (a wiceprezes Fred Franz zadbał o pseudo-biblijne uzasadnienie tego procederu) z latami dwudziestymi XXI wieku:
w II wojnie światowej zginęło na wojnie wielu ludzi i propaganda sekty mówiącej o świecie bez wojen trafiła na podatny grunt, a zastosowane techniki dystrybucji („puk puk” do każdych drzwi) przyniosły wielkie efekty
w epidemii 2020-2022 także umarły miliony ludzi i teoretycznie mogły zaistnieć warunki do „złowienia” wielu ludzi w sidła sekty mówiącej o świecie bez chorób, ale zastosowane techniki dystrybucji (bezsens stojakowy) sprawiły że nie było i nie ma i nie będzie zbyt wielkich efektów.