Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Życie bez moralnego kręgosłupa po odejściu  (Przeczytany 1703 razy)

Offline sawaszi

Odp: Życie bez moralnego kręgosłupa po odejściu
« Odpowiedź #15 dnia: 13 Luty, 2022, 19:32 »
Po prostu mnie ta sekta zwana świętą troszkę mnie wytrąciła z równowagi psychicznej i zaburzyła relacje z rodziną (katolicka) - kręgosłup mam teraz skrzywiony w ledzwiach (po wypadku samochodowym)  :-[
Ale mój kręgosłup moralny jest taki sam - czyli w normie  :)
Oczywiście do tej sekty już nie wrócę (bo tam nie ma Boga) - ale do kolegów i koleżanek ze zboru żalu nie mam - bo oni podobnie jak ja zostali wmanewrowani w 'ekstremalne harcerstwo'  :-\
Po prostu szkoda mi tych co jeszcze tam trwają w oczekiwaniu urojonego raju na Ziemi stworzonego przez intelektualistów (Badaczy Pisma Świętego i samo zwanych przez Prezesa Rateforda ; ŚJ )  :(
Nie potępiam i nie chwale tych co tam chcą być dla towarzystwa czy z miłości  :-*
Niech se żyją dobrze (bracia i siostry) w zborach swych i życzę im wszystkim szczęścia , zdrowia oraz pomyślności  :) :) :) :)


Offline Dorkas

  • Pionier
  • Wiadomości: 880
  • Polubień: 2976
  • Pierwszy krok wędrówki jest zawsze najdłuższy.
Odp: Życie bez moralnego kręgosłupa po odejściu
« Odpowiedź #16 dnia: 13 Luty, 2022, 20:24 »
Ja to wszystkim ex, których lepsi ex-y uznali za tych bez kręgosłupa zrobiła ex-owski komitet sądowniczy i surowo ukarała wykluczeniem z rodziny ex . Każdy ex wie, że wykluczenie   jest oznaką miłości dlatego nie należy utrzymywać żadnych kontaktów z ex bez kręgosłupa. Czuwaj druchu Boruchu   :D
Dziś wiem więcej niż wczoraj


Offline slaba_duchowo

Odp: Życie bez moralnego kręgosłupa po odejściu
« Odpowiedź #17 dnia: 31 Marzec, 2022, 19:40 »
Niestety zdarza mi się słyszeć historie np. jak to niektórzy jako tako sprawowali opiekę nad swoimi dziećmi będąc jeszcze Świadkami. Natomiast po wybudzeniu się olali zasady Strażnicy i obecnie nie mają żadnych. Puścili więc dzieci samopas, a sami na przykład poświęcili się głównie pracy zawodowej.
Niestety puszczenie dzieci samopas nie kończy się dobrze i z dwojga złego: czy zabraniać im brutalnych gier czy filmów czy też pozwalać na wszystko i niczym się nie interesować, myślę, że ta pierwsza skrajność jest lepsza.

Ja jestem przeszczęśliwa, że wychowując dzieci 13 i 11 lat jestem już z trzeźwą głową od kilku lat poza orgiem. Uważam, że jestem w stanie nauczyć dzieciaki dużo więcej niż tylko "bo tak jest napisane w Biblii". My po prostu ciągle gadamy, gadamy i jeszcze raz gadamy - o wszystkim. Pewnie dużo zależy od charakteru rodziców i stosunków w domu, ale ja o wiele rzeczy nie pytałam, bo albo ja bym spłonęła ze wstydu albo rodzice, albo z góry znałam odpowiedź czyli "zajrzyj do Twojej młodości czyli magicznej czerwonej książki".

Mówię dzieciakom prawie wszystko co myślę, a one przychodzą do mnie z takimi pytaniami, że czasem jestem zadziwiona. Pytają o seks, narkotyki, tatuaże, alkohol, covid, wojnę, lgbt, aborcję, politykę itp i mamy te tematy przegadane w zyliardach godzin i za każdym razem jak kończymy rozmowy to jestem dumna, że mogę im powiedzieć coś więcej niż ja słyszałam czyli NIE, bo NIE. Pozbyliśmy się jakiś czas temu z domu telewizora, żeby było więcej czasu na gadanie.

Czy zabraniam brutalnych gier? Tak. Czy puszczam samopas? Nie. Ale mam wrażenie, że to niby trzymanie w ryzach w organizacji było czymś na zasadzie puszczenia samopas, ale w zagrodzie. Czy moje dzieci spróbowałby narkotyków gdybyśmy byli w zborze? nie wiem, może nie, bo siedziałby w zagrodzie i nie wolno. Czy spróbują skoro jesteśmy poza? Nie wiem, mam nadzieję, że nie, bo wiedzą co im to zrobi - bo przegadaliśmy to na wszystkie strony, bo  pokazałam im kilka filmów opisujących skutki i mieliśmy kiedyś okazję przechodzić obok interwencji medyków u osoby naćpanej. I takie przykłady mogłabym mnożyć.

Moja perspektywa jest taka, że rodzic, który chce wypuścić w świat fajnych, młodych, ludzi z otwartą głową, ma dużo więcej możliwości poza organizacją.