Jak zawsze na wynik końcowy, czyli przebudzenie i podjęcie decyzji o zakończeniu firmowania swoim nazwiskiem, miało wiele czynników poprzedzających tę decyzje. Nie jestem ideałem, dlatego nie będę się opisywał jako ten wyjątkowy.
Moja sytuacja na tle innych rożni się o tyle, ze wyglądam dosyć nieciekawie. Jest to efekt leczenia w okresie, kiedy byłem dzieckiem. Takim przełomowym punktem, który mnie wybudził było zwyzywanie mnie z powodu mojego wyglądu przez syna i jego ojca, który był wtedy starszym. Sam org tworzy ludzi pozbawionych uczuć wyższych. Okradziono mnie z gotówki, zgłosiłem to starszemu to się zaśmiał i tyle. Jeśli chodzi o doktryny to wyliczenia roku 1914, były dla mnie zbyt naciągane, ale nie potrafiłem wtedy tego wyjaśnić. Sam proces wyjścia nie był dla mnie traumatyczny, bo generalnie trzymano mnie na uboczu grupy, pomimo, ze swego czasu bardzo się angażowałem. To tak w bardzo wielkim skrócie.