Ukradzione
"Ja i mój mąż... Cali wyszykowani na romantyczna kolacje i wieczór w teatrze. Kilka razy okradziono nam dom więc nauczeni doświadczeniem zawsze zostawiamy nocne światło, włączony tv a kota wypuszczamy do ogrodu żeby nie uruchamiał alarmu. Zamówiliśmy taksówkę a gdy podjechała otworzyliśmy drzwi i wtedy nasz kot wbiegł do domu jak torpeda i poleciał na górę do sypialni. Ponieważ kot niszczy meble pod naszą nieobecność nie chcieliśmy zostawiać go w środku. Mój mąż wrócił do domu żeby go złapać i zanieść z powrotem do ogrodu. Ja poszłam do taksówki, przeprosiłam taksówkarza a że nie chciałam żeby wiedział że dom będzie pusty cały wieczór powiedziałam "mój mąż poszedł sprawdzić czy z teściową wszystko ok bo ma już 89 lat i trzeba jej pomóc, pewnie za chwilę wróci". Parę minut później do taksówki wsiadł mój spocony, zdyszany mąż i mówi: przepraszam serdecznie że trwało to tak długo, ale dziwka schowała się pod łóżkiem i musiałem ukłuć ja w dupę wieszakiem żeby wyszła. Próbowała uciec ale ją złapałem, zawinąłem w koc żeby mnie nie podrapała jak ostatnio i wyj%$#em do ogrodu". Cisza w taksówce bezcenna..."