Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: gdy odstepca nagle straci i mieszkanie i pracę zawodową i rodzinę i wszystko...  (Przeczytany 1670 razy)

Offline Sebastian

Tutaj opisywane są historie ludzi którzy znaleźli się w różnych dziwnych sytuacjach życiowych, dlatego postanowiłem właśnie w tym dziale opisać informacje, które mogą przydać się „na zakręcie życiowym”.

W większości przypadków, osoba planująca odejść ze zboru najpierw stara się znaleźć sobie nowe środowisko, np. nowych znajomych, czasami nową pracę zawodową, niekiedy szuka nowego mieszkania i dopiero wtedy decyduje się na oficjalne zerwanie ze zborem.

Tak jest najlepiej i najpraktyczniej, ale...

Ale niestety, nie zawsze każdemu uda się zrealizować taki przemyślany plan...

Czasami ktoś zostaje wykluczony za odstępstwo, czasami „wygada się” w przypływie emocji, czasami padnie ofiarą czyjejś inkwizytorskiej ambicji, bo młody wilczek na stanowisku starszego zboru chce się wykazać, itd. itp.

No i bęc... kandydat na odstępcę nagle (wcześniej niż planował) jest zostawiony samemu sobie...

Co wtedy można zrobić? Jak sobie wtedy poradzić?

Wspomniałem niedawno (w wątku Mateusza A), że mogę _praktycznie_ pomóc pojedynczym osobom, które nagle znalazły się „w czarnej d...”, bez pracy i bez mieszkania i bez pieniędzy i doprecyzowałem, że chodzi o ciężką fizyczną pracę za rozsądne pieniądze i że jest to praca z wyżywieniem i z zakwaterowaniem w schronisku wysokogórskim w Karkonoszach (tych schronisk jest kilka i ciągle trwa nieustanna rekrutacja do pracy).

Odzew przeszedł moje (przyznaję: dość śmiałe chociaż nie przesadne) oczekiwania, gdyż...

co prawda Mateusz (jak na razie) NIE zareagował, ale odezwały się cztery inne osoby w kryzysowych sytuacjach, z czego dwie już pracują, a trzecia dopełni w poniedziałek 13 grudnia formalności w sanepidzie (książeczka BHP) i zacznie pracę od wtorku.

Oczywiście, jak wspomniałem, NIE jest to oferta „dla każdego”, ale tylko dla ludzi bez nałogów i pracowitych i silnych i zdrowych.

Na marginesie wspomnę, że wymóg bycia „silnym i zdrowym” sprawia, że załatwienie pracy osobie niepełnosprawnej jest trudniejsze, ale tak czy siak warto napisać SMS, gdyż kiedyś np. kilka lat temu użyłem swoich znajomości i wiedząc że znana mi urzędniczka przechodzi na emeryturę załatwiłem pracę biurową osobie bez obydwu nóg – jednakże był to raczej „szczęśliwy wyjątek” od reguły – najwięcej jest pracy fizycznej dla osób młodych i zdrowych.

Ponieważ podałem swoje namiary, w tym nr komórki i ponieważ (jak spodziewam się) mogą dzwonić i pisać kolejne osoby, postaram się doprecyzować kilka szczegółów.

Po pierwsze, planuję przeprowadzkę do strefy nadgranicznej i być może niedługo będę mieszkać tuż za zachodnią granicą, ale podaję nr polskiej komórki, dlatego nie zawsze można dodzwonić się do mnie, ale sms-y do mnie dochodzą, gdyż każdego tygodnia minimum 2-3x będę po polskiej stronie. Wtedy oddzwaniam i pomagam.

Jeśli więc dzwonisz a ja nie odbieram (albo piszesz sms pod nr 799831259 a ja od razu nie odpisuję) to się nie zrażaj – na każdą próbę kontaktu odpowiadam, jak nie dziś to jutro lub pojutrze. W tej chwili jestem w Polsce, ale nawet jak wyjadę, to nie do Australii, ale dosłownie kilkaset metrów od granicy Polski.

Teraz nieco konkretów odnośnie pracy zawodowej, którą mogę zaoferować.

Na wstępie wyjaśniam, że pracodawcy prowadzą normalne komercyjne przedsiębiorstwa, które są nastawione na zysk, wiec kwestia „bycia odstępcą” z pkt widzenia pracodawcy jest obojętna. Trzeba po prostu pracować i już.

Na marginesie wspomnę, że oferta może być „niefajna” z pkt widzenia religijnego Żyda lub gorliwego adwentysty lub bardzo gorliwego katolika, gdyż wymaga pracy we wszystkie weekendy.

Jak ktoś uważa że od piątku wieczora do soboty wieczora trzeba odpoczywać, to niestety... W schronisku każda sobota to dzień ciężkiej pracy. Podobnie, jeśli ktoś chciałby chodzić w niedzielę na mszę świętą, to także będzie ciężko bo cała niedziela to ciężka praca (nie wyrobisz się z pracą na tyle szybko, aby posprzątać wszystko i zdążyć zejść do miasta do kościoła nawet na ostatnią wieczorną mszę). Gdyby ktoś liczył na to że w niedzielę o 9:00 wysłucha spokojnie mszy przez radio, to także może o tym zapomnieć. Z reguły o 8:00 jest śniadanie, a 8:30 już trzeba albo zmywać po tym śniadaniu albo sprzątać pokoje dla gości, wiec nie ma czasu aby usiąść od 9:00 aż do 10:00 i spokojnie słuchać radia. Zapomnij.

To co opisałem może być problemem dla bardzo religijnych chrześcijan, ale raczej nie jest problemem dla odstępcy (gdyż odstępca który uczęszcza na msze święte to raczej wyjątek nad wyjątkami).

Większość z czytelników jest odstępcami, a więc ludźmi nieufnymi, którzy już co najmniej raz w życiu zawiedli się na pięknych obietnicach, dlatego NIE zdziwiło mnie, gdy ktoś zapytał:

jeśli oferowana praca jest taka super, to dlaczego ciągle trwa rekrutacja? Może ta praca wcale nie jest taka fajna? Może ludzie masowo uciekają od takiego pracodawcy?

Odpowiadam:

Przykładowo praca w schronisku wysokogórskim jest bardzo ciężka, a schroniska położone są wysoko w górach, kilka kilometrów a nawet kilkanaście kilometrów od miasta.

Można zarobić od 2.000 netto (najniższe minimum) do 3.000 netto (z nadgodzinami), ale fajne jest że oprócz tego pracownik ma gratis wyżywienie i gratis zakwaterowanie, a więc praktycznie całą wypłatę może sobie odłożyć.

Gdyby chciał „w mieście” zarobić i odłożyć tyle samo, musiałby zarabiać np. 4.500zł bo z zarobionych pieniędzy kupowałby jedzenie i płacił czynsz. A tutaj nie musi.

Dla osoby bez żadnego zawodu, taka praca przy sprzątaniu za takie pieniądze to moim zdaniem bardzo dobre (jak na Polskę) warunki płacowe.

Jednakże, jest pewne „ale”... To co dla jednego człowieka jest rewelacją (pracodawca oferuje zakwaterowanie) dla innej osoby, która jest „w mniej kryzysowej” sytuacji (np. kobieta ma dzieci albo wnuki, a tym bardziej: ma męża, który tęskni), może być niedogodnością, a nawet udręką (niechciana rozłąka z bliskimi osobami).

Część osób nie umie odnaleźć się poza miastem (np. młoda kobieta narzeka że ma daleko do fryzjera czy do kosmetyczki), inni lubią większe grupy ludzi, a całe schronisko to zaledwie kilkanaście osób w zakładzie pracy.

Nie każdemu odpowiada życie „na odludziu”, np. nie każdy lubi, jak jelenie urządzają jesienią rykowisko 2 metry od okna w pokoju, w którym śpi...

Są także osoby, które nie znoszą ostrego arktycznego klimatu... Tak, nie pomyliłem się:  arktycznego! Wokół schronisk położonych np. 1.400 czy 1600m n.p.m. roczna średnia temperatura jest bliska zera, co przypomina warunki za kołem podbiegunowym. 

Z przyjemniejszych powodów dla których ktoś odchodzi: zdarza się, że np. pokojowa zakocha się w gościu hotelowym i przyjmie jego oświadczyny i wyjedzie do wielkiego miasta i zwolni się wtedy miejsce pracy.

Z innych pozytywnych powodów odchodzenia z pracy, wymienię, że niektórzy starają się podnieść swój standard życiowy, więc np odkładają pieniądze z wypłaty, a już po kilku miesiącach stać ich na jakiś kurs zawodowy, podniesienie kwalifikacji zawodowych i podjęcie normalnej pracy w mieście.

Są wreszcie osoby, które _mają_ wyższe kwalifikacje, ale podjęły prace w schronisku tylko „na chwilę”, aby stanąć „na nogi”.

Ktoś napisał w innym wątku, że np. elektryk z uprawnieniami SEP i prawem jazdy kategorii B może w mieście zarobić 6.500 netto. Jeśli to prawda z tymi 6.500 na rękę, a elektryk zatrudni się w schronisku „na chwilę” jako pracownik fizyczny i oprócz wyżywienia i zakwaterowania zarobi 3.000 netto, to łatwo policzyć, że w kilka miesięcy może np. odłożyć trochę pieniędzy, kupić używane auto, zdać kurs na prawo jazdy i po pół roku przestaje mu się opłacać praca w schronisku, bo w mieście zapłacą mu dużo więcej (i dlatego odchodzi).

Są także osoby, które co prawda na starcie były zupełnie bez środków do życia (bez mieszkania bez pracy bez pieniędzy) ale podjęły pracę tylko na jeden miesiąc, gdyż już po jednym miesiącu dostały wypłatę (z której nie musiały opłacić ani wyżywienia ani zakwaterowania) a to skłoniło te osoby do podjęcia pracy w mieście: z pieniędzy zarobionych w schronisku mogły zapłacić za stancję w mieście i podjąć podobnie ciężką pracę w restauracji w mieście.

Jeśli dla kogoś miasto jest fajniejsze niż góry, to jest to decyzja zrozumiała i słuszna.

Sumując, z powyższych powodów wiele ofert jest ciągle aktualnych, mimo że zatrudnionym krzywda się nie dzieje.

To co wyżej opisałem, to (wg mnie) są dobre (jak na Polskę) oferty pracy dla osób w "kryzysowej" sytuacji, ale przyznaję, że nie na tyle dobre, aby zostawiać poukładane życie w mieście i aby w „niekryzysowej” sytuacji jechać w Karkonosze. Jednakże gdy ktoś znajdzie się na „życiowym zakręcie”, to _wtedy_ powyższa oferta „ratuje życie”...

Wszystko zależy od tego, jak bardzo ciężka jest sytuacja osoby poszukującej pracy.

Ta oferta jest aktualna dzisiaj i będzie aktualna za 20 lat (dopóki Sebastian żyje).

A nawet jak Sebastian za kilkadziesiąt lat umrze, to Karkonosze nadal będą fajnym miejscem do życia... Tyle że wtedy trzeba będzie samemu obdzwonić wszystkie hotele i schroniska, nie dysponując wstępnymi informacjami, gdzie warto zadzwonić w pierwszej kolejności.

Gdyby ktoś potrzebował więcej informacji, niech pisze SMS: 799831259, a ja Sebastian oddzwonię.
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline Safari

Wow.
"Faith, if it is ever right about anything, is right by accident" S.Harris