BYLI... OBECNI... > ŻYCIE ZBOROWE, GŁOSZENIE, SALE KRÓLESTWA

Rozwój duchowy w praktyce

(1/3) > >>

Ekskluzywna Inkluzywność:
Jak w przypadku waszym lub znanych wam ludzi wyglądał "rozwój duchowy" o którym tyle mówi się na zebraniach i w publikacjach?

Z moich spostrzeżeń wyglądało to tak, że 70% tego rozwoju to kształcenie się w sztuce kolportażu, a 30% to unikanie zwłaszcza tych grzechów na punkcie których Towarzystwo ma obsesję. No i może jeszcze punktualne czytanie publikacji.

Ciężko starać się o cokolwiek więcej, skoro sama nawijka jaką cię karmią jest na poziomie szkoły podstawowej. Tyle że w normalnym życiu szkołę podstawową zdajesz i idziesz wyżej. Inne religie mają swoje tradycje intelektualne, mistyczne, jak kogoś interesuje spekulacja abstrakcyjna i różne odcienie ludzkiego życia, to zawsze sobie coś znajdzie. A u świadków w tej duchowej podstawówce kiblujesz już do końca życia.

Siedemtwarzy:
Chyba kiedyś się z nami przywitałeś słowami, że witasz byłych członków najmniej wymagającej duchowo religii. Coś w ten deseń. Nic się od tego czasu nie zmieniło, ba, pogorszyło.
Rozwój duchowy u świadków to stawanie się coraz większym zombie. Człowiekiem nie zdolnym do samodzielnego myślenia. Przykład. W zborze warszawskim wyrzuca prowadzącego z żoną, kiedy ten ma powiedzieć modlitwę początkowa. Sytuacja czasami występuje. Co robią starsi? Nie nie mówią modlitwy, tylko przez 15 min gadają na komórkach co począć w tej sytuacji ( kamery włączone, mic wyłączone. Po 15 min stwierdzają że może zacznie inny brat starszy. Zombie nie zdolne do samodzielnego myślenia...

Warszawa wschodnia:
U nas ogarniaja to w kilka minut. Jest jakaś nadzieja. Ale jak myślenie jest karane to jak mamy chcieć chcieć rozwijać. Chyba ze że rozwój posłuszeństwa. To wtedy nikt lepiej tego nie robi ;)

Lovely:
Jeszcze kilka lat temu bardzo stawiało się na to, żeby samodzielnie studiować Biblię, rodzinne studium. Nawet jak byłam nastolatką to był program, że pionierzy studiowali z głosicielami albo osobami, które były dopiero po chrzcie (oczywiście nie było to nie zobowiązujące trzeba było albo się ochrzcić albo zostać pionierem). Już nie mówiąc przygotowaniu do studium strażnicy w gronie młodych ludzi.
Ale wydaje mi się, że od "Czego uczy Biblia?" zmieniono podejście. Książka już wtedy wydawała mi bardzo tendencyjna (byłam wtedy dość młoda). I mam wrażenie, że idzie to coraz bardziej w dół.

Wysłane z mojego ANE-LX1 przy użyciu Tapatalka

Sebastian:
kiedyś (lata 90-te) kładziono nacisk na potrzebę indywidualnej modlitwy, co nazywano "więzią z Bogiem". Oczekiwano, że świadek Jehowy poprzez indywidualną modlitwę zapewni sam sobie coś co nazwałbym _autopsychoterapią_ albo przynajmniej _afirmacją_ (czyli zapewnianie samego siebie że jestem wartościowy bo Bóg Jehowa mnie kocha itp. oddziaływania na umysł).

czy obecnie przykłada się do modlitwy większą czy mniejszą wagę NIE WIEM, gdyż około 2 dekady już mnie tam nie ma...

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej