Cześć wszystkim
weszłam dziś w mój ostatni post opisujący moją historię (https://sjwp.pl/nasze-historie/co-dalej-ze-mna-nowe-stare-przemyslenia/msg178190/#msg178190) i doznałam ogromnego szoku kiedy się zorientowałam, że pisałam go... 2 lata temu!
W tym roku czeka mnie pożegnanie z pierwszym ćwierćwieczem mojego życia i uznałam, że to nie czas na trwanie w próżni - nikt mi tych lat nie odda.
Chciałabym napisać list o wdzięcznej treści:
"Podjęłam osobistą decyzję, że nie chcę być już Świadkiem Jehowy."
Nic więcej. Ten post jest dla mnie kolejnym kamieniem milowym, symbolicznym krokiem, z którym się ociągałam, bo coś w podświadomości mnie blokuje. Wierzę, że pomoże mi to przejść do czynów.
Pytanie techniczne: gdzie mam wysłać list? Czy dostanę potwierdzenie, że dotarł i zostanę wykluczona? Czy mogę być przy ogłoszeniu jako anonim na zoomie?
Pozdrawiam!
Cześć Matowa
Popieram Twoją decyzję, bo życie w zawieszeniu jest naprawdę męczące. A odejście daje ulgę.
Jak odejść? Jak sobie życzysz...
Ja osobiście doradzałabym Ci odejście nie po cichutku, ale głośne lub średnio głośne... Czyli piszesz list do wszystkich ze zboru... Drogą elektroniczną (forma dowolna - zależy jakie komunikatory kto ma, media spolecznościowe, maile itd.).
A dlaczego? Dlatego, że OD RAZU pojawią się plotki, że zostałaś wykluczona i wszyscy będą przekonani, że strasznie zgrzeszyłaś.
Aby zatem uciąć spekulacje to Ty im napisz, że odchodzisz. Możesz też podać powód odejścia. Wystarczy, że napiszesz "krycie pedofilii", a myślę, że ludziom ze zboru głupio się zrobi, że oni jeszcze w tym bagnie siedzą. I nie będą Cię posądzać o ciężkie grzechy.
No bo jak odchodzi grzesznik... to nikt go nie żałuje. Ale jak odchodzi uczciwy, dobry człowiek... który po prostu zgorszył się (słusznie) swoją religią, to Świadkowie już nic nie mają na swoją obronę.
Możesz na koniec dopisać, że chcesz nadal mieć z nimi kontakt, bo porzucasz organizację, a nie ludzi (jesli oczywiście jest taka Twoja wola).
Tak właśnie wyglądał mój list (oczywiście był dłuższy). Byl napisany w pozytywnym tonie wobec ludzi i w negatywnym wobec CK.
W każdym razie po moim odejściu parę osób ze mną się skontaktowalo i moje odstępcze grono się powiększa.
Ja uważam, że nie trzeba palić mostów. Każdego dzisiejszego Świadka traktuję jako potencjalnego odstępcę, z którym kiedyś przybiję piątkę.
Czy moja metoda zadziałała?
Gdybym wysłała list po cichutku do starszego, to pewnie procedura by trwała ze 2 tygodnie, bo to trzeba do Nadarzyna napisać itd...
A jak napisałam do wszytskich, to odłączenie w tempie blyskawicznym - już na kolejnym zebraniu było ogloszenie.
Dodam, że miło pożegnałam się ze starszymi (bo dzwonili po otrzymaniu maila) i do tej pory im się kłaniam
I zeby było ciekawiej, to niektórzy mi odpowiadają