Pierwsze wydarzenie tej "klasowości" bardzo mnie zniesmaczyło co do równości wśród śj.
W pewnym momencie okazało się, że pewna osoba, z tzw., właśnie klanu zborowego notorycznie upijała się z ludźmi ze świata.
I była skrzętnie przez całą rodzinę ukrywana przed zborowymi "oczętami i uszami".
Aż zdarzyła się taka sytuacja, której już się nie dało ukryć.
Ludzie ze "świata" przytransportowali do domu gościa upitego na umór.
A że trafił do bardzo komunikatywnej, dużej i plotkarskiej rodziny, to za chwilę ...
Cała okolica huczała, jak to
... pana "Zenka" jehowego ... (imię zmieniono) wleczono przez kilka km do domu.
Nieprzytomnego i nachlanego jak dętka.
I owszem, za jakiś czas ...
Odbyła się tam jakaś wizyta kumplowsko - pasterska.
Po której nawet żadne upomnienie nie padło z mównicy.
Gość klanowy został potraktowany bardzo ulgowo, po przyjacielsku.
Z uwagą na przyszłość, żeby bardziej, jak już zechce sobie poszaleć, zadbał o dyskrecję swoich wyczynów.
I sama zapewne za wiele bym nic nie wiedziała.
Gdyby nie wylewny słownie gość, który to się pochwalił w służbie, wymieniając z imienia i nazwiska owego brata, jacy to u nas są przykładni bracia jehowi.
Nie wiedziałam, jak mam zareagować, byłam w totalnym szoku z tego co usłyszałam.
Taka poważana rodzina w zborze, prawie że "carowie z koronami na głowach", a tu takie kwiatki się wyhodowały pod "kożuchem"
Myślę, że podobnych przykładów potraktowania według "klanowości i klasowości" ludzi można by mnożyć bez liku.
Kiedyś poruszyłam w rozmowie z pewnym bardzo zaufanym starszym ten temat.
To usłyszałam m.in., że jeśli sprawy nie nabierają zbytnio publicznego rozgłosu, to zbór zbytnio nie wchodzi w takie tematy i nie ingeruje.
Bo to też zależy od tego kto, co i kiedy?
Nie potrafiłam zbytnio zrozumieć tych podwójnych mierników.
Ale mój wniosek po tej rozmowie był taki.
Jak jesteś cwany i przebiegły, masz milczącą rodzinę i sumienie Cię nie dręczy, to różne przewinienia mogą ci ujść na sucho.
Zadbaj tylko o odpowiednią dyskrecję, a wszystko będzie ci zapomniane, potraktowane jak niebyłe.
I jakby Jehowa zbytnio nie ma z tym nic wspólnego.
W momencie, gdzie inni przysłowiowo, "za głębiej wzięty oddech" dostawali cięgi.
Bo do klanu carowego nie byli zaliczeni.