Wiem że mój krewny też palił zioło z 10 lat temu ale on jest nieaktywny można tak to ująć. Dzięki za ten wycinek. Jest to masło maślane trochę. Czyli jak znajoma lekarka z którą się dogadam przepisze mi zioło na receptę ( tak, w Polsce to jest ale trudno dostępne i to nie jest tania impreza) to mogę sobie tak o palić ( albo przyjmować w innej formie nieważne)? Nie wiem czy jest sens z nimi gadać bo w najlepszym wypadku wysłuchają i powiedzą coś w stylu "bracia z ciała tak mówią". Nie wiem czy jest sens w ogóle się denerwować ale z tego co pamiętam na jw powołują się na jakiś tam kilku lekarzy co to mówią że zioło jest najgroźniejszym narkotykiem na świecie( tak to przynajmniej pamiętam). No dobra ale ja się chce powołać na innych lekarzy i naukowców i co teraz? Czemu to nie może być kwestia sumienia? Myślę że dlatego to wszystko ze względu na "ludzi że świata". Bo jakby to wyglądało jakby świadkowie Jehowy palili przecież w telewizji mówią że to straszny narkotyk i ludzie "umierajo" więc trzeba się dostosować do tych stereotypów. Najśmieszniejsze jest to że to niby żeby nie kalać ciała (pomijając już Mateusza 15:11) ale codziennie dwa browary, niejedni piją więcej coli od wody, z dziećmi do McDonald, obżerają się kilogramem sernika itp. Sorry za chaotyczny wpis.