Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz  (Przeczytany 4317 razy)

Offline Marek Aureliusz

opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz
« dnia: 18 Sierpień, 2020, 23:30 »
Witajcie drodzy Zacni Ludzie.

Jak obiecałem tak zaczynam opisywać Wam moją historię w kilku rozdziałach, na ten moment pierwszy rozdział i spis treści :)

Rozdział 1 - prolog
Rozdział 2 - dzieciństwo
Rozdział 3 - chrzest
Rozdział 4 - przykładny głosiciel
Rozdział 5 - sługa pomocniczy
Rozdział 6 - małżeństwo
Rozdział 7 - starszy
Rozdział 8 - kryzys sumienia
Rozdział 9 - Kryzys Sumienia Franza
Rozdział 10 - PIMO
Rozdział 11 -POMO ?

Zaczynamy

Rozdział 1 - prolog

Nazywam się Marek Aureliusz i pochodzą z południowej Polski. Na wstępie chciałem powiedzieć, że wszystkich tutaj na forum szczerze nienawidzę. Miałem szczęśliwe iluzoryczne życie w oczekiwaniu na niespodziewane, teraz mam realne życie bez różowych okularów i ta świadomość świata jaki mnie otacza jest mocno przytłaczająca. Z drugiej strony Was kocham ponieważ jak Morfeusz daliście mi możliwość wyjścia Matrixa - pamiętam stare forum na którym witał diabeł - chyba każdy kto wchodził na stronę watchtower.pl był z początku zdziwiony, że to nie jest oficjalna strona. Dzisiaj jestem tutaj gdzie jestem z umysłem wyzwolonym ze sztucznego karmienia i projekcji świata który nie jest taki jak go przedstawiają. Z perspektywy czasu dostrzegam, że lepsza jest gorzka prawda niż bardzo słodkie kłamstwo.

Jak wspomniałem w przywitaniu jestem starszym zboru, nie pisałem tego by wywoływać poruszenie czy oczekiwać jakiegoś podwójnego szacunku. Nie spodziewałem się tutaj ciepłego przywitania i kłaniania się w pas tym bardziej podwójnego szacunku (sorry nikt z Was nie zdał egzaminu ;) ) . Kwestia, że jestem starszym pojawiła się dlatego, ponieważ przeżycia i spostrzeżenia będą inne niż osób które nigdy nie usługiwały. Moim zdaniem bycie starszym wykrzywia w pewien sposób obecność w organizacji. Niestety z czasem człowiek zaczyna w sobie wyrabiać pewne dziwne nieludzkie mechanizmy które pomagają mu funkcjonować w strukturach. Z tego co obserwuje każdy starszy jest na swój sposób aktorem, nawet jak sam przed sobą się do tego nie przyznał. Bycie starszym obdziera cię z ludzkich naturalnych mechanizmów i odruchów. Gdy jesteś PIMO starszym jest Ci naprawdę źle, jednak z czasem zaczynasz sobie w głowie układać plan jak pływać w tym niełatwym środowisku. Znając schematy manipulacji i słabe strony poszczególnych starszych możesz przygotować sobie swobodne miękkie lądowanie. Niestety osoby nie będące w strukturach nie będą w stanie się tak przygotować ponieważ znając mechanizmy nie znają tak dobrze lokalnego grona a to ono w dużej mierze będzie lub nie będzie się do ciebie przyczepiać. Tutaj chyba kończą się tego plusy. Obawiam się za to, że całość okrutnie odbije się na mojej psychice...

Aczkolwiek cały czas zadaje sobie pytanie dlaczego wiedząc, że org to nie Boży twór od razu go nie opuszczam? Za każdym razem gdy o tym myślę - w głowie pojawia się jedna myśl - to miłość, miłość do ludzi których kocham najbardziej na świecie a wiem, że nie ze swojego zrozumienia pogrzebaliby mnie za życia. Od momentu zostania PIMO moja świadoma miłość do najbliższych jest czymś co daje mi wewnętrzną siłę a sama miłość jest bardziej dojrzała i szczera. To piękne co czuje widząc osoby które kocham nad swoje życie, osoby którym nie jest dana chrześcijańska wolność

Przy tej okazji mam prośbę by nie śmiecić tej historii, jeżeli ktoś ma pytania chętnie odpowiem czy tutaj czy na priw,
Nie oceniaj, postaraj się zrozumieć.
Nie potępiaj - sam siebie potępiałem częściej i mocniej niż Tobie by przyszło.

Jednak pisanie tej historii traktuje dla siebie bardzo bardzo poważnie, jest to dla mnie pierwsza terapia która pomoże mi naprawdę odkryć siebie i szczerze porozmawiać ze sobą samym bez ściemy szczerze i otwarcie. Moim zdaniem właśnie takich szczerych chwil brakuje w organizacji, co prawda są  takie momenty ale zwykle kończy się to potem opisem w sekcji byłem świadkiem...
Ktoś ma ochotę poczytać więcej zgodnie z rozdziałami?


Online Do

Odp: opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz
« Odpowiedź #1 dnia: 18 Sierpień, 2020, 23:37 »
Chcemy więcej. Pisz dalej . . .


Offline Salome

Odp: opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz
« Odpowiedź #2 dnia: 18 Sierpień, 2020, 23:44 »
Podoba mi się ten test, że nas „nienawidzisz i kochasz zarazem...” czekam na ciąg dalszy. Zwłaszcza na rozdział ostatni pt „POMO”. Pozdrawiam serdecznie Marku Aureliuszu
"Gdzie wszyscy myślą tak samo, nikt nie myśli zbyt wiele" Walter Lippmann


Offline Sebastian

Odp: opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz
« Odpowiedź #3 dnia: 18 Sierpień, 2020, 23:47 »
Marku Aureliuszu, dziękuję że zechciałeś rozpocząć swoją opowieść

większość z nas odnosi się z szacunkiem do ludzi i do ich życia

mamy tutaj jednego świra, którego wielokrotnie blokujemy, a on przychodzi pod kolejnymi nickami obrażać i wyzywać (moderatorzy usuwają jego wpisy czasami po kilku minutach czasami po kilkunastu godzinach); możesz się od "naszego" świra dowiedzieć że jesteś np. świnią wracającą do błota, wierzysz w trójcę i uprawiasz sex z krucyfixem (albo przeczytać dowolną inną brednię na swój temat) i zostać pouczonym że marnie zginiesz w armagedonie, ale...

ale proszę, nie przejmuj sie nim...

pisz to co zamierzasz napisać, a moderatorzy będą oczyszczać Twój wątek i sprzątać (jeśli zajdzie oczywiście taka potrzeba);

na pewno nikt z nas ("normalnych" odstępców) nie potępi Ciebie ani z powodu wiary ani z powodu niewiary w Boga;
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline sawaszi

Odp: opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz
« Odpowiedź #4 dnia: 19 Sierpień, 2020, 00:45 »
Ciekawie roz-poczołeś swą opowieść Marku Aureliuszu
PISZ DALEJ


Offline HARNAŚ

Odp: opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz
« Odpowiedź #5 dnia: 19 Sierpień, 2020, 07:23 »
Bycie starszym czy byłym starszym to nie wstyd , jak próbują niektórzy nam tu wmówić , zatem pisz , pisz chętnie wysłucham kolegę po fachu  ;) skonfrontuję to ze swoimi wspomnieniami


Offline Triss

Odp: opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz
« Odpowiedź #6 dnia: 19 Sierpień, 2020, 08:12 »
Marku już Cię lubię za uporządkowany styl bycia. Czekam na kolejne puzle Twojej historii!
"Forgive your enemies, but never forget their name"


Offline Takajaja

Odp: opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz
« Odpowiedź #7 dnia: 19 Sierpień, 2020, 10:19 »

Nazywam się Marek Aureliusz i pochodzą z południowej Polski.

Dzisiaj jestem tutaj gdzie jestem z umysłem wyzwolonym ze sztucznego karmienia i projekcji świata który nie jest taki jak go przedstawiają. Z perspektywy czasu dostrzegam, że lepsza jest gorzka prawda niż bardzo słodkie kłamstwo.

Jak wspomniałem w przywitaniu jestem starszym zboru, nie pisałem tego by wywoływać poruszenie czy oczekiwać jakiegoś podwójnego szacunku. Nie spodziewałem się tutaj ciepłego przywitania i kłaniania się w pas tym bardziej podwójnego szacunku (sorry nikt z Was nie zdał egzaminu ;) ) . Kwestia, że jestem starszym pojawiła się dlatego, ponieważ przeżycia i spostrzeżenia będą inne niż osób które nigdy nie usługiwały.


Nie oceniaj, postaraj się zrozumieć.
Nie potępiaj - sam siebie potępiałem częściej i mocniej niż Tobie by przyszło.


Ktoś ma ochotę poczytać więcej zgodnie z rozdziałami?

Mam nadzieje że nie zaśmiece twojego wątku, bo wydaje mi się że sie troche bardziej niz "normalny nowy forumowicz" asekurujesz m.in "Nie oceniaj, postaraj sie...."
Z napisanych wiadomosci wynika ze śledzisz forum od dawna, wiec, czyzbys sie bał oceny? Potępienia? Skad takie myśli?
Jesli lukasz na forum to powinnes wiedziec że zawsze milo poznajemy nowych ludzi i nie przypominam sobie zebysmy kogos tu potępiali.😊

Co do zdanego egzaminu....Ja uważam że zdałam😊

No i oczywiscie pisz, pisz bo niezle ci to wychodzi...Masz fajne przemyslenia i to nawet takie same jak nasze, ale zawsze milo wiedziec że ktos myśli, czuje podobnie. I nie jestesmy z tym sami. A to bardzo wazne, wiedziec ze nie jest sie samemu.

Pozdrawiam z poludnia Polski również😊
« Ostatnia zmiana: 19 Sierpień, 2020, 10:26 wysłana przez Takajaja »


Offline Proctor

Odp: opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz
« Odpowiedź #8 dnia: 19 Sierpień, 2020, 15:31 »
Pisz dalej. Czekamy.


Offline obuz

Odp: opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz
« Odpowiedź #9 dnia: 28 Sierpień, 2020, 04:02 »
Może trochę zaśmiecę ale co mi tam.
Jeżeli masz potrzebę się uzewnetrznić śmiało pisz dalej. Nie ma w tym nic złego. Czasami trzeba to z siebie wyrzucić. Tym bardziej jeżeli na masz "kogoś pod ręką" żeby z siebie to wyrzucić.
Takimi historiami na pewno zyskasz aprobatę forumowiczów. Przyklaskuja niemalże każdemu kto ma wątpliwości lub niesie się z zamiarem odstępstwa. Nie spodziewaj się wiec potępienia.

Musisz wiedzieć jednak, że to może nie przynieść Ci prawdziwej ulgi. Tymczasowo tak, ale na dłuższą metę będziesz poniewierał się między jednymi a drugimi. Z perspektywy czasu doradzę, że lepiej by było podjąć stanowcza decyzję. Nie z Biblią w ręce, ani książka Franza ale z własnymi myślami. Przeanalizuj co jest dla ciebie istotne. Co cię uszczęśliwia. Co sprawia, że życie jest dla ciebie prostsze. Znajdź pobudki wynikające z TWOJEGO serca. Nie sugeruj się nikim. Rób co uważasz za słuszne. Nie musisz się przed nikim tłumaczyć. Jesteś dorosłym człowiekiem.

Pozdrawiam,
Tez z północy polski


Offline Marek Aureliusz

Odp: opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz
« Odpowiedź #10 dnia: 05 Wrzesień, 2020, 23:12 »
Rozdział 2 - dzieciństwo
Urodziłem się w latach 80 ubiegłego wieku więc aż tak stary jeszcze nie jestem. Razem z moim bratem dorastaliśmy w miarę normalnym domu. Można powiedzieć, że to klasyka rodzin lat 80 - czyli 2 + 2. Moi rodzicie nie byli wychowani w prawdzie.
To prawda ich znalazła a potem zaczęły się zmiany w domu.
Nie powiem, że to czego się dowiadywałem mi się nie podobało. Jak dziś pamiętam pierwszy kontakt z żółtą książką i tym jak opisywała raj. Chciałem być w tym raju i bawić się ze zwierzętami. Urzekły mnie opowieści o podróżach po różnych krajach i tym, że życie będzie cudowne nie będzie problemów ani zła. W sumie przez całe dzieciństwo nie straciłem nikogo bliskiego, więc nadzieje na zmartwychwstanie nie była dla mnie aż takim łał.
Po poznaniu prawdy zauważyłem u rodziców pewne zmiany, zaczęli być dla siebie milsi i lepiej okazywali sobie uczucia. Mnie i bratu raczej nie brakowało miłości może bardziej brakowało w domu stabilności finansowej ponieważ pracował tylko tata. Patrząc jak życie wygląda dzisiaj to mam uznanie do mojej mamy, że potrafiła tak dobrze zarządzać domowym budżetem.
Gdy moi rodzicie się ochrzcili i prawda była dla naszego domu normalna to mieliśmy z moim bratem studium. Nie to co dzisiaj film, tablica, kolorowanki i inne bajery. To była bita godzina przy żółtej książce i nie dało się lawirować tak jak czasem widzę współczesną młodzież.

Potem przed niedzielą była wspólna strażnica i przygotowanie także nie byle jakie tylko tak na 100% co tydzień. Im bardziej z bratem lawirowaliśmy i próbowaliśmy grać na czas tym dłużej to trwało i musieliśmy mieć przestudiowane do końca. Co najciekawsze rodzicie nigdy nie wymuszali na nas tego byśmy potem na sali się zgłaszali. Wiedzieli, że wiemy o czym będzie więc czekali aż przyszło to samo z siebie i z czasem zaczęliśmy się zgłaszać.

Wątek takiego intensywnego studiowania podałem ponieważ to jedna z tych rzeczy za co akurat ORGowi jestem wdzięczny. Mimo formy jaką to miało to dzięki temu nabrałem ogromnej umiejętności szybkiego odszukiwania kluczowych wiadomości. Nauczyłem się logicznie myśleć (z czasem jeszcze lepiej ;) )i bardzo składnie wypowiadać. Nauczyłem się robić notatki z wykładów i skupiać podczas czyjegoś wystąpienia. Te rzeczy niesamowicie przydały mi się podczas życia w szkole. Dzięki temu skończyłem szkołę całkiem przyzwoicie praktycznie bez zakuwania. To praktyczne pozytywne w pełni świadomie teraz o tym piszę skutki uboczne bycia w ORGu. Etap takie studiowania zakończył się gdy byłem takim 12 latkiem - wtedy została tylko wspólna strażnica.

Jednak bycie dzieckiem ŚJ to także kontakt ze świeckimi kolegami. Hmm tutaj chyba miałem całkiem normalnych rodziców. Mogłem zapraszać kolegów z osiedla do wspólnej zabawy, moi rodzicie bardzo dobrze znali moich kolegów. Wiedzieli gdzie mieszkają oraz kim są ich rodzice.
Kolegów miałem bardzo wyrozumiałych. Wiedzieli, że jestem z rodziny świadków ale nigdy nie robili z tego kwestii. Zdarzało się nawet, że przy jakimś przypale mówili za mnie kim jestem i dlaczego czegoś nie robię. W zasadzie moja inność była dla mnie większym problemem niż dla nich.
Tutaj najbardziej na myśli mam wychodzenie na zebrania. Wiadomo teczka, garnitur krawat a tutaj lato. Przed blokiem koledzy którzy 30 minut wcześniej grali ze mną w piłkę. Dla nich mój ubiór nigdy nie był problemem. Nigdy żaden z nich nie śmiał ze mnie kim jestem i jak wyglądam w garniturku. Naprawdę miałem super kumpli ze świata. Dzisiaj to już ojcowie mający własne rodziny i super chłopaki. Praktycznie, żaden z nich nie jest na dnie czego nie mogę powiedzieć i kilku przypadkach z rodzin świadkowskich bardziej mi znanych.

Natomiast pewnym wyzwaniem była szkoła i to by tam stanąć po stronie prawdy, pamiętam jak dziś trudne momenty związane z dniem kobiet nauczyciela i innym szkolnym świętom. Wtedy najczęściej potrzebna była kasa na zrzutkę na prezent czy prezenty. Jakoś nigdy nie miałem odwagi powiedzieć, że nie obchodzę takich świąt, i jakimś dziwnym trafem gdy była kasa potrzebna z nieznanego mi powodu nagle pojawiały się pieniądze ( dla tych mogą nie rozumieć, lata 90 czas transformacji w Polsce i jeden pracujący rodzic = całkowity brak jakiekolwiek kieszonkowego). Inne stresujące sytuacje to urodziny kogoś w klasie. Zawsze w ruch szły cukierki. I ja zawsze z przyjemnością brałem te cukierki. Nawet nie pamiętam co mi mama na ten temat mówiła, ale jakoś nie widziałem w tym nic złego ;) taki to byłem przewrotny.

Całe dzieciństwo , nawet to zanim rodzice zostali świadkami kojarzy mi się z okresem zasad, głównie taty. Dla niego od zawsze wartości jak mówienie prawdy było nadrzędne. W zasadzie za nic innego nigdy się nie czepiał. Dzięki temu uniknąłem w moim życiu papierosów które niszczą zdrowie ( oczywiście spróbowałem i nie polubiłem ) jednak wielu kolegów też nie lubiło ale nie chciało się wyłamywać. Uniknąłem przez taki styl wychowania wielu trudów przez które przeszli moi koledzy.

W takim stanie studium - zebranie - koledzy - szkoła , w różnych kolejnościach życie toczyło się kilka lat bez specjalnego nacisku o służbę czy chrzest.
Służba była dla mnie tak egzotyczna, że pierwszy raz do niej poszedłem mając 13 lat , jakieś 6 lat po tym jak rodzicie regularnie głosili. Może dlatego prawda dla mnie była przyjemna bo sam mogłem się w nią zanurzyć? Nie byłem straszony armagedonem ani nie miałem innych katuszy jak niektórzy tutaj obecni.
Naprawdę mam super rodziców których kocham nad życie. A od wybudzenia miłość jaką do nich czuje po prostu potęguje. Chcę się cieszyć każdym spotkaniem z nimi.
Następny rozdział będzie o tym jak to się stało, że sam zacząłem głosić :)
« Ostatnia zmiana: 05 Wrzesień, 2020, 23:14 wysłana przez Marek Aureliusz »


Offline NieZnaPrawdy

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 263
  • Polubień: 2168
  • Między ślepymi jednooki królem
Odp: opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz
« Odpowiedź #11 dnia: 06 Wrzesień, 2020, 13:59 »
Kwestia, że jestem starszym pojawiła się dlatego, ponieważ przeżycia i spostrzeżenia będą inne niż osób które nigdy nie usługiwały. Moim zdaniem bycie starszym wykrzywia w pewien sposób obecność w organizacji. Niestety z czasem człowiek zaczyna w sobie wyrabiać pewne dziwne nieludzkie mechanizmy które pomagają mu funkcjonować w strukturach. Z tego co obserwuje każdy starszy jest na swój sposób aktorem, nawet jak sam przed sobą się do tego nie przyznał. Bycie starszym obdziera cię z ludzkich naturalnych mechanizmów i odruchów. Gdy jesteś PIMO starszym jest Ci naprawdę źle, jednak z czasem zaczynasz sobie w głowie układać plan jak pływać w tym niełatwym środowisku. Znając schematy manipulacji i słabe strony poszczególnych starszych możesz przygotować sobie swobodne miękkie lądowanie. Niestety osoby nie będące w strukturach nie będą w stanie się tak przygotować ponieważ znając mechanizmy nie znają tak dobrze lokalnego grona a to ono w dużej mierze będzie lub nie będzie się do ciebie przyczepiać. Tutaj chyba kończą się tego plusy. Obawiam się za to, że całość okrutnie odbije się na mojej psychice...
.
.
.
Przy tej okazji mam prośbę by nie śmiecić tej historii, jeżeli ktoś ma pytania chętnie odpowiem czy tutaj czy na priw,
Nie oceniaj, postaraj się zrozumieć.
Nie potępiaj - sam siebie potępiałem częściej i mocniej niż Tobie by przyszło.

Jednak pisanie tej historii traktuje dla siebie bardzo bardzo poważnie, jest to dla mnie pierwsza terapia która pomoże mi naprawdę odkryć siebie i szczerze porozmawiać ze sobą samym bez ściemy szczerze i otwarcie. Moim zdaniem właśnie takich szczerych chwil brakuje w organizacji, co prawda są  takie momenty ale zwykle kończy się to potem opisem w sekcji byłem świadkiem...
Ktoś ma ochotę poczytać więcej zgodnie z rozdziałami?

Nie oceniam i nie potępiam.
Mam nadzieję że mój komentarz nie skłoni Ciebie do zaprzestania dzielenia się z nami twoją historią.

Myślę, że w wielu totalitarnych systemach ludziom na stanowiskach towarzyszy podobne myślenie.
Aktywnie podtrzymują istnienie totalitaryzmu a z drugiej strony szczerze go nienawidzą ale strach, nie tyle o siebie, co o bliskich powstrzymuje ich przed przeciwstawieniem się status quo.



Offline Matylda

Odp: opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz
« Odpowiedź #12 dnia: 06 Wrzesień, 2020, 16:04 »
Cześć Marek Aureliusz.
Historia oczywiście interesująca bo człowiek tak jest skonstruowany że jak może o czyimś życiu się czegoś dowiedzieć to gębę rozdziawia. Tylko nad jednym się zastanawiam,bo TSSK wszyscy tu mamy w jednym paluszku i tak jak i tobie to i mnie ona pomogła w życiu w logicznym myśleniu(choć napewno wielu w to wątpi >:D)w sprytnym analizowaniu faktów,zapamiętywaniu ,kojarzeniu i byciu błyskotliwą. Jestem pewna że obecni tu szpiedzy ze świadkojehowskiej sekty ze skóry wychodzą żeby ciebie dorwać.Uważaj żebyś im sam nie pomógł swoim lekkim piórem. Bo będzie potem szok,krew i łzy.

A tak to spoko,pisz jak chcesz 8-) Chociaż ja osobiście zawsze doradzam być zimnym albo gorącym,choć przyznaję że już nawet nie pamiętam z jakiej części Biblii pochodzi ta myśl. Czyli najpierw porządek w życiu a potem dopiero chwalenie się.
Mam nadzieję że nie zaśmiecam.


Offline Marek Aureliusz

Odp: opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz
« Odpowiedź #13 dnia: 27 Listopad, 2020, 13:05 »
Rozdział 3 - chrzest
Chrzest przyjąłem jako nastolatek a jakże - przecież to takie typowe. Dlaczego ja miałbym być gorszy od moich rówieśników w zborze ? 
Przecież za chwilę miał być armagedon i muszę mieć immunitet. Jako nastolatek który dopiero kształtował swoje dojrzałe postrzegania świata i czysta zabawa czy na granie na komputerze nie wystarczyły i zaczynałem przejmować się tym co dzieje się na świecie czułem, że chrzest to kolejny ważny etap mojego życia.

Jednak trudno być ochrzczonym nie będąc przy okazji głosicielem - to niestety do dzisiaj obowiązuje ;) kilka miesięcy przed letnim kongresem rozpocząłem swoją większą aktywność w zborze. Chęć chrztu nie wzięła się z samej chęci służenia Bogu, to trochę presja jaka się wytworzyła. Chociaż nikt nic nie sugerował ( przynajmniej mnie) to czułem pod skórą, że chcąc pasować do moich przyjaciół muszę się dać ochrzcić. Tak więc zgłosiłem się na głosiciela pytania to w zasadzie formalność - były ponieważ musiały być. Po pytaniach komunikat i brawa - prawie owacje na stojąco - Marek to taki zdolny chłopak - daleko zajdzie.

Jakiś czas później kolejny krok - chciałbym się ochrzcić. No i nastąpił ten cudowny dzień w moim życiu - tak przynajmniej wtedy uważałem.
Byłem tego dnia szczęśliwy - chociaż nie wiedziałem, że to bilet w jedną stronę - znaczy wiedziałem - ale uczucie w tamtych okresie końca lat 90 było takie, że nie spodziewałem się nawet ożenić przed końcem - cóż za ironia mając już za sobą rocznicę z 1 z przodu ...

Z tego co kojarzę takie myślenie nam towarzyszyło nie bez powodu. Gdy rodzicie studiowali biblię i zaczynali być w prawdzie to jak dzisiaj pamiętam wyraźne obietnice omawiane podczas studium, że pokolenie roku 1914 zaczyna wymierać a to jest gwarancją spełnienia obietnic. Wiara w tą naukę była tak wyraźna, że patrząc w najbliższej przyszłości ( z perspektywy lat 90) na wydarzenia nie miało się wątpliwości, że koniec jest tak blisko. Pierwszy wyraźny sygnał, że coś zaczyna się dziać był w roku ataku na WTC - pierwsza myśl - mamy króla północy - to atak na USA i zaraz koniec. Dzisiaj dzieci urodzone w tym roku nierzadko już mają własne dzieci a końca jak nie było tak nie ma...

Takie wydarzenia sprawiały, że zacząłem bardziej się angażować w pracę w zborze. Mikrofon, nagłośnienie, sprzątanie, punkty w zastępstwie, prace na sali zgromadzeń i cała masa innych zadań dostępnych dla każdego przykładnego młodego po chrzcie, ale to już historia na kolejny rozdział :)


Offline Ruda woda

Odp: opowiem Wam moją historię - Marek Aureliusz
« Odpowiedź #14 dnia: 21 Listopad, 2021, 23:37 »
hmmm czy będzie ciąg dalszy?
"Nigdy nie próbuj upodobnić kogoś do siebie. Ty wiesz - i Bóg wie to również - że jeden taki egzemplarz jak ty zupełnie wystarczy"  Ralph Waldo Emerson