- ... bo wielka jest wasza nagroda w niebie. - słowa Jezusa nie skończyły jeszcze rozbrzmiewać, gdy z drugiego rzędu słuchaczy rozległy się okrzyki.
- W jakim niebie!? Do kogo ta mowa!? My będziemy dalej żyć na ziemi!
- Prawda! I 1000 lat próby!!! Kto to wytrzyma!?
- A ten cały raj? Wielbłąd by się uśmiał! Najpierw sprzątanie gnijących trupów, potem budowa lepianek i praca na roli bez końca!
- Jest czas siania i czas zbierania. Najpierw zakopiemy zwłoki, potem wkopiemy ziemniaki! - wśród licznej rzeszy rozległ się szyderczy rechot.
- Ale dlaczego lepianki? - dobiegło nieśmiałe pytanie.
- Myślisz, że gołymi rękami, bez narzędzi, zbudujesz willę z basenem?!
- W dodatku wakacje tylko "pod gruszą", albo w górach, bo morza już nie będzie!
- Miał czekać na nas raj na ziemi, a to my będziemy zamieniać ziemię w raj!
- To, co w końcu przygotował dla nas Jehowa?
- Armagedon!!! - tu wszyscy byli zgodni.
- Cicho bądźcie, okażcie więcej pokory! - podniósł głos jakiś handlarz żywności, który ze swojego stragabu przysłuchiwał się kazaniu. A był on królem miejscowego półświatka. - Jesteście baranami i na nic więcej nie zasługujecie!
- O ty, taki owaki, w ząbek czesany! Takiś mądry i roztropny!? Szkoda, że nie łysy! Już my ci pokażemy, gdzie szarańcza zimuje! - po tych słowach wrzucili go do tej samej otchłani, w której znajdowała się już bestia.