Jak sobie myślę o Was Estrello, to myślę, że macie szczęście, iż RAZEM doszliście do pewnych prawd......
Znam przypadki, kiedy tylko jedno z małżonków "przeglądało na oczy" i ból był ...... nie do opisania......
Powiem Ci jak to widzę.
Mieliśmy to szczęście (jak to brzmi...) razem przeżywać ten sam problem i byliśmy w nim wspólnie od samego początku. Choć problem dotyczył bardziej mojego M, to znałam wszystkie szczegóły sprawy. Jeśli ktoś krzywdzi bezpodstawnie mojego męża (a jest on człowiekiem w którym nie ma podstępu i według mnie to najpotulniejszy człowiek na ziemi), to uwierz mi, że choć jestem z natury spokojna i fizycznie drobna to wtedy wyciągam pazury i wytaczam najcięższe działa, a wzrok mam wtedy taki, że nawet nadzorca obwodu bał się do mnie podchodzić.
Widziałam na własne oczy żałosne postępki "duchowych pasterzy" na każdym szczeblu władzy - nawet tej najwyższej w polsce.... Za niektóre z nich mogliby pójść siedzieć... Mamy szczęście mieć najgorszych starszych-patałachów w zborze i obserwować ich poczynania i wyciągamy z tego wspólne wnioski. Dużo rozmawiamy.
Nasze małżeńswto nie jest wyjątkiem. Tak się złożyło, że osobiście znamy jeszcze kilka małżeństw które wychodzą razem. Zanamy też podzielone... Ja uważam że to jest tak, że jeśli małżonkowie w ogóle są zżyci, ufają sobie, wspierają się, kochają się i szanują na codzień, to także w tak wielkiej sprawie jak odejście od Organizacji podejmą wspólną decyzję. Jeśli natomiast małżeństwo było kiepskie to i w tych sprawach będą podziały. A jeszcze jak są dzieci to podwójnie współczuję. (Polecam film "Dwa światy") Oczywiście jest to mój osobisty wniosek i mogę nie mieć racji.
A ja tylko spojrzę na mojego męża i wiem o co mu chodzi. Teraz na przykład jest głodny ...