Witaj Moyses:
Zauważyłem, że byłeś w bliskim kontakcie z ''Ed-insonem''
Może nie aż tak. Ot, poprostu. Zwykła znajomość.
Masz rację Moyses (...)
Ty tez masz rację. O dziwo, mamy nawet podobne przeżycia.
W ramach trzymania się wątku, to jedno nadmienię (reszta może później).
Starszy, taki prześwietny, zatrudniał głosiciela. Okantował. Gdy ten przyszedł po sprawiedliwość, to starszak mu zagroził wykluczeniem. Byli tacy, co chcieli sprawę załatwić. Pokrzywdzony się wymiksował - stchórzył. Układy się zmieniły z racji dzieleń i łączeń zborów. Temat się rozmył.
Relacji na bazie starszy - głosiciel nie ma. Co ciekawe, ten starszy nie ma żadnych relacji. Najważniejsze, że przemawia. Mogę jeszcze popisać o nim, ale to w innych postach
Dodatkowo mam satysfakcję z tego, że czyta. To mnie motywuje do dalszego pisania
Teraz pytanie nasuwają się Takie. Jak ma taki głosiciel z takim starszym być w jednym zborze? Jak klaskać na zakończenie przemówienia przez takiego,hmmmmm, obślizgłego? Jeśli nie można takich kwestii rozstrzygnąć, to co wtedy, gdy głosiciel coś narozrabia poważnego a taki starszak będzie w komitecie sądowniczym? Na jedyne relacje, na które można liczyć, to jechanie po słabszym.
Jest jednak jeszcze coś. Coś ważnego. Jeśli ktoś, w podobnej sytuacji nie reaguje i nie ugrywa, to może oznaczać, że wredny głosiciel oskarża tego funkcyjnego bezpodstawnie - czyli oszczerstwo. To jest to samo co wcześniej, tylko role się odwracają. Wtedy wiadomo jak zareagować.
Jeśli wątek się będzie rozwidlał, to pozwolę sobie napisać coś jeszcze.