Dawno mnie tu nie było, witam więc tych co jeszcze mnie pamiętają (jeśli w ogóle tacy są) i tych co mnie nie znają. Aktualnie pracuję na oddziale "covdowym", i już mamy do czynienia z pacjentami SJ, którzy odmawiają leczenia osoczem ozdrowieńców. Czasami jest to jedyny środek, który utrzymuje przy życiu, i pozwala na powolny, acz skuteczny powrót do zdrowia. Być może mamy do czynienia z kolejnymi ofiarami "kwestii krwi"
Pozdrawiam cieplutko
Dosia
PS
Właśnie przeczytałam, że taki temat już istnieje, czy moderator może dołączyć tam mojego posta?
Nemo: Zrobione.