Mysle , ze w procesie wychodzenia z WTS-owskiego Matrixa wazne jest uswiadomienie sobie faktu , ze to nie byl stracony czas i , ze nabylismy tam wiele waznych doswiadczen i umiejetnosci .
Poznalismy dobrze Biblie , dowiedzielismy sie co to znaczy byc radykalnym chrzescijaninem , nauczylismy sie sztuki argumentacji , poznalismy wielu ciekawych i wartosciowych ludzi , itp , itd ...
Bylo tez wiele negatywnych spraw , ale coz , takie jest zycie ...
Dobrze jest zaakceptowac samego siebie z calym tym bagazem doswiadczen i patrzec do przodu .
Utrata tozsamosci , o ktorej piszesz Storczyku , tez nie jest czyms niezwyklym , poniewaz przechodzi ja prawie kazdy czlowiek w swoim zyciu , i to nawet wielokrotnie ...
Musimy sie definiowac na nowo i w zaleznosci od zmieniajacej sie sytuacji zyciowej stawiac sobie nowe priorytety . A tak naprawde , to mysle, ze tozsamosc czlowieka to cos o wiele glebszego niz tylko jego aktualny swiatopoglad i kazdy musi sam ustalic , co to jest .
Medytacja (niekoniecznie chrzescijanska ) , o ktorej pisal Terebint , to krok we wlasciwym kierunku , bo pomaga odkrywac najglebsze warstwy swojej osobowosci i uczyc sie je akceptowac takie jakie sa ...
Pozdrawiam i zycze powodzenia w studiach .