Również nie jestem zwolennikiem bezstresowego wychowywania. W pewnych sytuacjach klapsopiryna może być skutecznym środkiem dyscyplinującym czy uspokajającym.
Mam odmienne myślenie na temat bicia dzieci, "klapsowania", szturchania, krzyczenia, szarpania za uszy itd., oraz metod ich uspokajania. Chcę też zapytać ,co rozumiesz pod pojęciem "bezstresowe wychowanie"?
Najczęściej słyszę wyrażenie "bezstresowe wychowanie" w kontekście rodziców, którym dzieci wchodzą na głowę. A potem zazwyczaj pada argument, że jednak gdyby takie dziecko uderzyć, dać mu klapsa, to by zrozumiało. Co to w ogóle ma być wychowywanie bez bicia?!
To, co opisałam krótko powyżej (wchodzenie przez dzieci na głowę rodzicom), nie jest bezstresowym wychowaniem - wbrew pozorom takie wychowanie, gdy dziecko nie ma wyznaczonych granic i nie może zrozumieć panujących w rodzinie zasad (bo są ciągle zmieniane, rodzice ulegają dzieciom itd) jest dla dziecka niezwykle stresogenne. Jest to wychowywanie w stresie. Ja nazywam to najczęściej "niekonsekwentnym wychowywaniem" lub "pobłażaniem". To, że ktoś wychowuje swoje dziecko w niekonsekwencji i pobłażaniu oraz że potem takie dziecko zachowuje się w sposób uciążliwy dla otoczenia, nie jest dla mnie argumentem za biciem dzieci.
Tak to widzę.
Można wychowywać dzieci bez bicia i w konsekwentny sposób. Można bez krzyku, bez wyzywania... Jest to trudne dla naszego pokolenia, bo u nas takie metody były na porządku dziennym. I tylko dlatego. Nie znamy innych narzędzi. Gdybyśmy byli wychowani bez bicia, w akceptacji, w konsekwencji, to nie mogłoby nam się pomieścić w głowie, że w ogóle można bić takie małe ciałka. Nie byłoby tematu.
Tak o tym myślę. Zdecydowane "nie" dla bicia dzieci.
Jednocześnie uważam, że rodzice powinni być edukowani o co w takim wychowaniu chodzi, bo nie wystarczy po prostu przestać bić dzieci i liczyć na to, że same świetnie się wychowają.