Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne

BYLI... OBECNI... => DZIECIŃSTWO I DORASTANIE WŚRÓD ŚJ... => Wątek zaczęty przez: Roszada w 03 Czerwiec, 2015, 11:06

Tytuł: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 03 Czerwiec, 2015, 11:06
Przypomina mi się opowiadanie jednej pary exŚJ z Gdańska.

Otóż mieli oni dwoje małych dzieci.
Dzieci jak to dzieci bardzo nudziły się na zebraniu, marudziły, chciały chodzić po sali w trakcie zebrań a nawet płakały z nudów gdy były przetrzymywane siłą na krześle.
Rodzice dostawali ochrzan od starszych, że źle wychowują dzieci. A oni po prostu ich nie bili, jak pewnie inni.

No i znaleźli wyjście. Przestali przyprowadzać dzieci na zebrania (miały po 2-4 latka) zostawiając je u rodziców i teściów, którzy nie byli ŚJ. Po prostu by im i innym nie przeszkadzały.

No i po kilku zebraniach zaczęło się. Dlaczego nie wychowują dzieci 'w prawdzie'?
Dlaczego pozbawiają ich życiodajnego pokarmu. Pretensje i napomnienia od starszych.

No i ona znalazła kolejne wyjście z sytuacji.
Otóż w Sali Królestwa była też mała salka. Zaproponowała ona by co zebranie inna siostra z ich dziećmi i innymi (które wcale nie były lepsze) w tej salce robiła pogadanki dla nich.

Oczywiście powiedziano jej że to nieteokratyczne. Że takie reformy to się w domu przeprowadza a nie w zborze. Że dzieci trzeba wychowywać teokratycznie itp. itd.

No i po jakimś czasie zrozumieli, że to nie dla nich taka niereformowalna instytucja.
Na dodatek zauważyli, że w zborze są kliki.
Oni należeli do ubogich i zauważyli, że majętni ŚJ trzymają się ze sobą, a oni są na uboczu.

Mało tego, jak Tomek stracił pracę i prosił jednego z braci by go zatrudnił w swej firmie budowlanej to usłyszał:

Bracie, ja nie zatrudniam braci, bo jak mi człowiek ze świata nawali, to go wyrzucam na 'zbity pysk'.
A jakbym brata musiał wyrzucić, to miałbym problemy 'moralne', a dwa naciski ze zboru, dlaczego brata zwalniam. :-\

No i ujrzeli z czasem organizację w całej krasie. ;)
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Delilah w 03 Czerwiec, 2015, 12:17
   Jak słucham takich historii to nóż mi się w kieszeni otwiera....Sama pamietam jaka męczarnią jest siedzenie 2 godziny na zebraniu jak sie jest dzieckiem.Tu nie ma zdrowego rozsądku,jest tylko chory fanatyzm.Nie ma przestrzeni,tylko ciasne durnowate poglądy.Pozbywanie sie człowieczeństwa i zasłanianie się wymyślonym wyobrażeniem "Boga".
  Dlatego unikam już tematów religijnych bo to nie na moje nerwy :)
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: dawid w 03 Czerwiec, 2015, 12:21
Skoro poruszyłeś temat karcenia "niegrzecznych" dzieci na zebraniach, to warto przypomnieć, że w Polsce obowiązuje ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, zabraniająca używania przemocy wobec dzieci. Niestety zdarza się, że niektórzy mówcy na zebraniach lekceważą prawo Cezara, twierdząc, że spuszczenie dziecku lania nie jest niczym nagannym, co potem znajduje odzwierciedlenie w praktyce.
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 03 Czerwiec, 2015, 12:29
Opisany przeze mnie przypadek miał miejsce zanim zaczęły działać przepisy.
Ale pewnie do dziś się niewiele zmieniło. Nadal widzę malutkie dzieci zasuwające z rodzicami na zebranie.

W KK są przynajmniej msze specjalne dla dzieci lub w tym czasie gdy rodzice są na mszy to dzieci w salce z zakonnicą mają pogadankę. Na taką sam chodziłem i moja siostra.

A teraz w Gdańsku u dominikanów, jak się zaczyna kazanie, to dzieci wychodzą z młodymi prowadzącymi świeckimi do salki.
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 03 Czerwiec, 2015, 12:32
W Towarzystwie był też czas oddzialania młodzieży i dzieci, ale zaniechano tego:

*** jv rozdz. 16 s. 245 ak. 3-s. 246 ak. 1 Zebrania poświęcone wielbieniu Boga, nauczaniu i zachęcaniu ***
Ponadto w Ameryce organizowano osobne zbiórki do służby polowej dla „Młodych Świadków”. W Szwajcarii grupa młodych założyła stowarzyszenie o nazwie „Młodzież Jehowy”, zrzeszające osoby w wieku od 13 do 25 lat. Miało ono własny sekretariat w Bernie, tam też wydawano i drukowano na prasach Towarzystwa specjalne czasopismo pod tytułem Młodzież Jehowy. Ci młodzi ludzie urządzali w swoim gronie zebrania, a nawet wystawiali dramaty biblijne — jeden z nich obejrzało w zuryskim Volkshausie 1500 osób.
Oznaczało to jednak, że wewnątrz organizacji sług Jehowy rozwija się druga organizacja. Nie sprzyjało to jedności, wobec czego w roku 1936 zrezygnowano z tego pomysłu. W kwietniu 1938 roku podczas pobytu w Australii prezes Towarzystwa J. F. Rutherford zauważył, że na zgromadzeniu zorganizowano osobno klasę dla dzieci. Bezzwłocznie poprosił o przyprowadzenie ich do głównego audytorium, z czego odniosły niemałe korzyści.
Jeszcze w tym samym roku sprawę oddzielnych klas dla młodych członków zboru omówiono w Strażnicy. Ponownie podkreślono, że rodzice są zobowiązani do pouczania własnego potomstwa (Efez. 6:4; por. 5 Mojż. 4:9, 10; Jer. 35:6-10). Przypomniano również, iż w Biblii nie ma żadnego przykładu uzasadniającego oddzielanie dzieci od dorosłych i tworzenie klas dla młodzieży. Wprost przeciwnie — dzieci miały być przy rodzicach i razem z nimi słuchać Słowa Bożego (5 Mojż. 31:12, 13; Joz. 8:34, 35). Jeśli zachodziłaby potrzeba udzielenia dodatkowych wyjaśnień studiowanego materiału, rodzice mogli to zrobić w domu. Poza tym wspomniana Strażnica wykazywała, że organizowanie takich oddzielnych klas w gruncie rzeczy odciągało od głoszenia dobrej nowiny od domu do domu. Dlaczego? Ponieważ nauczyciele nie wyruszali do służby polowej, gdyż musieli się przygotowywać do lekcji i je prowadzić. Zaniechano więc organizowania jakichkolwiek osobnych klas dla młodzieży.
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: dawid w 03 Czerwiec, 2015, 13:04
Każdy dorosły był kiedyś dzieckiem, więc chyba powinien zrozumieć, czym dla małego dziecka jest siedzenie jak trusia przez dwie godziny. Gdy moja córka była mała, zawsze zabierałem na zebranie różne kolorowanki, albo zaczynałem jej rysować jakieś obiekt, a ona starała się go rozpoznać i dokończyć. Żeby nie "gorszyć" innych, zawsze siadaliśmy w ostatnim rzędzie. W lecie robiliśmy sobie wycieczki dookoła Sali, albo penetrowała ten teren sama. Ta ostatnia czynność była jednak najeżona "niebezpieczeństwami", bo zawsze trafiała na jakiegoś "wroga", który starał się ją spacyfikować i doprowadzić ma miejsce. Najbardziej musiała się strzec pewnej starszej siostry, która wzięła ją sobie na celownik, nie szczędząc cierpkich uwag i różnej maści epitetów. Trwało to jakiś czas, aż w końcu brakło mi cierpliwości i przy wszystkich zrobiłem jej po zebraniu krótki wykład na temat zasad dobrego wychowania. Po pewnym czasie zauważyłem, że inni rodzice też zaczęli przynosić dzieciom na zebrania kolorowanki i bogato ilustrowane książeczki.
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: R2D2 w 03 Czerwiec, 2015, 13:09
Kiedyś bylsm świadkiem rozmowy mojej mamy z inną siostrą ze zboru. Bardzo dawno temu.... kiedy miałam ok 10 lat.
Tamta siostra opowiadała mojej mamie, że swojego syna bije pasem tak długo dopóki sie nie zsika, wtedy dopiero wie, że kara odniosła skutek..... Wtedy byłam bardzo wdzięczna mojej mamie, że mnie nie bije tak długo tylko krócej!

Często myślę o tej sytuacji, zastanawiam się, jak ten chłopiec sobie poradził w dorosłym życiu..... Jakim jest człowiekiem......
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 03 Czerwiec, 2015, 13:16
Ja choć katol, ale też dostawałem paseczkiem plastikowym od mamusi za to, że byłem niegrzeczny nie tylko w kościółku.:)
To były jednak inne czasy. ;)
Już następne pokolenie nie było bite. ;D
Nawet moja grzeczna siostrzyczka, młodsza o 5 lat już nie dostawała w pupę.
Ale ona się dobrze uczyła i nie broiła jak ja. :-\
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: M w 03 Czerwiec, 2015, 15:48
Moim skromnym zdaniem ta ustawa o "przeciwdziałaniu przemocy" to jest kpina. Czasem karcenie fizyczne jest potrzebne i nie mówię tu o znęcaniu się, ale zwykły klaps w ostateczności jak dziecko się nie słucha to czasem jedyna skuteczna metoda. Sam nie byłem wychowywany bezstresowo (ale też nie bity) i nie mam tego rodzicom za złe. Natomiast jak widzę dzisiaj rodziców, którzy nie potrafią poradzić sobie ze swoimi dziećmi - "syneczku, przestań kopać pana po nogach" - a synek nic sobie z tego nie robi, to mi się nóż w kieszeni otwiera...

Od razu mi się przypomina ten filmik: https://www.youtube.com/watch?v=PgUWr5RSMoU

:D
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Hudson w 03 Czerwiec, 2015, 17:43
Również nie jestem zwolennikiem bezstresowego wychowywania. W pewnych sytuacjach klapsopiryna może być skutecznym środkiem dyscyplinującym czy uspokajającym.  Tyle, że powyżej opisane zostały skrajne przypadki kwalifikujące się nie tylko pod komitet ale przede wszystkim  pod prokuratora.  W DE Jugendsamt po uzyskaniu takiej informacji zabrałby dziecko takim "rodzicom".

Żeby prać dziecko aż się zsika?! A czego się spodziewasz kretynie jeden z drugim?! Że wystroisz takiego czterolatka w krawaty i każesz mu dwie godziny siedzieć i słuchać czegoś co w większości nie pojmuje?

U nas też przy sali była mała salka. Raczej nawet pokój. Było doprowadzone tam nagłośnienie. Można tam było dziecko nakarmić czy przewinąć. Funkcjonowało to dość dobrze dłuższy czas, aż się to komuś nie odwidziało.

Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 03 Czerwiec, 2015, 18:03
U nas też przy sali była mała salka. Raczej nawet pokój. Było doprowadzone tam nagłośnienie. Można tam było dziecko nakarmić czy przewinąć. Funkcjonowało to dość dobrze dłuższy czas, aż się to komuś nie odwidziało.
Pewnie nieteokratycznie było. :-\
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Roberta1 w 03 Czerwiec, 2015, 18:10
Moim skromnym zdaniem ta ustawa o "przeciwdziałaniu przemocy" to jest kpina.

Ciekawi mnie, o którym artykule tak myślisz? Czy może o całokształcie?

Zaś to
Czasem karcenie fizyczne jest potrzebne i nie mówię tu o znęcaniu się, ale zwykły klaps w ostateczności jak dziecko się nie słucha to czasem jedyna skuteczna metoda. Razem z siostrą byliśmy tak wychowywani i nie mamy tego rodzicom za złe.

prowadzi na bardzo grząski grunt dotyczący naruszania nietykalności cielesnej, a wychowania w szczególności.
Ale o tym już w osobnym wątku.
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Hudson w 03 Czerwiec, 2015, 19:48
Pewnie nieteokratycznie było. :-\

Chyba raczej dlatego, że niektóre mamy za długo tam przesiadywały, zwłaszcza kiedy jakiś mówca przynudzał. Porządkowy nie miał odwagi zajrzeć, bo a nuż cyca na wierzchu zobaczy i awantura gotowa  ;D
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 03 Czerwiec, 2015, 19:55
Dobre sobie. :)
W wielu kościołach wpuszczają z płaczącymi dziećmi do zakrystii (szczególnie jak jest chrzest), ale ksiądz uwiązany przy ołtarzu, więc pierś go nie zgorszy. ;)
Zresztą u nas się nie certolą i wyjeżdża się z wózkiem czy to do przedsionka kościoła, czy na zewnątrz. Nikogo to nie gorszy i nikomu nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie przeszkadza gdy dziecko głośno płacze.
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: R2D2 w 03 Czerwiec, 2015, 20:44
Najprzyjemniejsze chwile to przed zebraniem, kiedy mozna porozmawiać, po zebraniu kiedy można porozmawiać, po kongresie kiedy można ( było  - bo nie wiem jak teraz ) godzinami siedziec na stadionie i cieszyć się swoim towarzystwem, przerwy......

Cała reszta to nudy nie do wytrzymania. Może dla 10 % jest to interesujące. No może jeszcze dramaty kostiumowe..... fajne..... ale słyszałam, że od nich odeszli i walą emocjonalną papkę wywołująca u ludzi łzy wzruszenia......

Ponoć na jednym z kongresów nie wiem kiedy wyświetlono film, na którym dziewczyna sprzata w pokoju patrzy na zdjęcie w ramce można się domyślić, że tej osoby nie ma wśród zywych.... i nagle ta osoba pojawia się w drzwiach!
Ludzie płakali...... Kazdy stracił kogos bliskiego...... gra na emocjach..... uczą się niczym dobrzy marketingowcy!
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: dawid w 03 Czerwiec, 2015, 22:48
Cytat: M w Dzisiaj o 15:48
Moim skromnym zdaniem ta ustawa o "przeciwdziałaniu przemocy" to jest kpina.


Mam nadzieję, że zapoznałeś się z tą ustawą i poczytałeś fachowe komentarze. Za klapsa nie grożą rodzicowi żadne sankcje.
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Roberta1 w 04 Czerwiec, 2015, 07:49
To ja podrążę czy mówimy o ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie (29.07.2005) czy o konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (2015)
Bo to są dwa odrębne akty prawne.
Ten pierwszy akt reguluje raczej techniczną kwestię postępowania w przypadkach przemocy domowej - bo widać KK to było za mało dla niektórych służb. ;)

A ten drugi jak najbardziej pokazuje palcami co jest przemocą i czym nie można się usprawiedliwiać, np.
art. 13
Cytuj
5. Strony gwarantują, że kultura, zwyczaje, religia, tradycja czy tzw. „honor" nie będą uznawane za usprawiedliwienie dla wszelkich aktów przemocy objętych zakresem niniejszej Konwencji.
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Safari w 20 Czerwiec, 2015, 09:07
Również nie jestem zwolennikiem bezstresowego wychowywania. W pewnych sytuacjach klapsopiryna może być skutecznym środkiem dyscyplinującym czy uspokajającym. 
Mam odmienne myślenie na temat bicia dzieci, "klapsowania", szturchania, krzyczenia, szarpania za uszy itd., oraz metod ich uspokajania. Chcę też zapytać ,co rozumiesz pod pojęciem "bezstresowe wychowanie"?

Najczęściej słyszę wyrażenie "bezstresowe wychowanie" w kontekście rodziców, którym dzieci wchodzą na głowę. A potem zazwyczaj pada argument, że jednak gdyby takie dziecko uderzyć, dać mu klapsa, to by zrozumiało. Co to w ogóle ma być wychowywanie bez bicia?!
To, co opisałam krótko powyżej (wchodzenie przez dzieci na głowę rodzicom), nie jest bezstresowym wychowaniem - wbrew pozorom takie wychowanie, gdy dziecko nie ma wyznaczonych granic i nie może zrozumieć panujących w rodzinie zasad (bo są ciągle zmieniane, rodzice ulegają dzieciom itd) jest dla dziecka niezwykle stresogenne. Jest to wychowywanie w stresie.  Ja nazywam to najczęściej  "niekonsekwentnym wychowywaniem" lub  "pobłażaniem". To, że ktoś wychowuje swoje dziecko w niekonsekwencji i pobłażaniu oraz że potem takie dziecko zachowuje się w sposób uciążliwy dla otoczenia, nie jest dla mnie argumentem za biciem dzieci.

Tak to widzę.
Można wychowywać dzieci bez bicia i w konsekwentny sposób. Można bez krzyku, bez wyzywania... Jest to trudne dla naszego pokolenia, bo u nas takie metody były na porządku dziennym. I tylko dlatego. Nie znamy innych narzędzi. Gdybyśmy byli wychowani bez bicia, w akceptacji,  w konsekwencji, to nie mogłoby nam się pomieścić w głowie, że w ogóle można bić takie małe ciałka. Nie byłoby tematu.
Tak o tym myślę. Zdecydowane "nie" dla bicia dzieci.

Jednocześnie uważam, że rodzice powinni być edukowani o co w takim wychowaniu chodzi, bo nie wystarczy po prostu przestać bić dzieci i liczyć na to, że same świetnie się wychowają.
 




Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Rosie w 20 Czerwiec, 2015, 18:58
Jeśli chodzi o bicie dzieci jest ekstremistką, absolutnie przeciw. Zawsze powtarzam zwolennikom "chcesz się bić to znajdź sobie przeciwnika fizycznie równego sobie". Ile to razy słyszałam na zebraniach pochwałę rózgi karności i posłuszne owieczki tłuką swoje dzieci aż puchnie. Pamiętam chłopca który na każdym zebraniu był wyprowadzany do innego pomieszczenia na lanie, kiedy wracał z ojcem na salę cioteczki szyderczym wzrokiem i obłędnym zadowoleniem wpatrywały się w to dziecko licząc chyba że zobaczą jakieś ślady bicia. Chłopiec zawsze ze spuszczoną głową, czerwony od płaczu od tej chwili nie miał już prawa uronić łzy bo by wrócił na poprawkę lania. Pocieszające jest to że kiedy dorósł odseparował się od śJ i rodziny.
I to ma być wychowywanie? To jest okropna tresura na którą nie zasługuje nawet najdziksze zwierzę.
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 24 Sierpień, 2015, 08:13
Kiedyś bylsm świadkiem rozmowy mojej mamy z inną siostrą ze zboru. Bardzo dawno temu.... kiedy miałam ok 10 lat.
Tamta siostra opowiadała mojej mamie, że swojego syna bije pasem tak długo dopóki sie nie zsika, wtedy dopiero wie, że kara odniosła skutek..... Wtedy byłam bardzo wdzięczna mojej mamie, że mnie nie bije tak długo tylko krócej!

Często myślę o tej sytuacji, zastanawiam się, jak ten chłopiec sobie poradził w dorosłym życiu..... Jakim jest człowiekiem......

   Gdy ja w porywach odwagi wyrzucałam mojej matce, że ona mnie bije a np nasza sąsiadka w ogóle nie bije dzieci i są takie jak my ( tzn ja i siostra). Na to matka mi odpowiadała....bo ona ich tak nie kocha jak ja was, biblia mówi....kochający ojciec nie żałuje rózgi swemu dziecku. I jeszcze kilka cytatów....
I choć bolało, bałam się..... to jako dzieciak ją usprawiedliwiałam bo przecież ona tego nie chciała, tak jej kazała biblia.... chore ale prawdziwe.
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 24 Sierpień, 2015, 08:36




Tak to widzę.
Można wychowywać dzieci bez bicia i w konsekwentny sposób. Można bez krzyku, bez wyzywania... Jest to trudne dla naszego pokolenia, bo u nas takie metody były na porządku dziennym. I tylko dlatego. Nie znamy innych narzędzi. Gdybyśmy byli wychowani bez bicia, w akceptacji,  w konsekwencji, to nie mogłoby nam się pomieścić w głowie, że w ogóle można bić takie małe ciałka. Nie byłoby tematu.
Tak o tym myślę. Zdecydowane "nie" dla bicia dzieci.

Jednocześnie uważam, że rodzice powinni być edukowani o co w takim wychowaniu chodzi, bo nie wystarczy po prostu przestać bić dzieci i liczyć na to, że same świetnie się wychowają.


  Ludziom  mylą się pojęcie bezstresowego wychowani i przemocy.
Tak jak wspomniałaś....klapsy, szturchania, wyzwiska itp....to nic innego jak przemoc.
Bezstresowe wychowanie to.....wychowanie bez jakichkolwiek zasad, nakazów, zakazów, wymogów i kar, a śmiem zauważyć że poza karami fizycznymi są także inne. Które nie poniżają, nie uwłaczają godności małego człowieka.

Większość z nas pewnie słyszała od swoich rodziców....mnie bili i wyrosłem -słam . Ok, ale to wcale nie znaczy, że mamy powielać te same błędy. Bo jeśli brak nam argumentów najlepiej użyć siły. Szkoda tylko, że ci najaktywniejsi w wychowaniu nie są tak wyrywni gdy argumentują równych sobie. A wtedy byłaby to równa walka.

Kilka lat temu zaszłam do sąsiadki gdy okładała pasem dziecko. Pytam....za co ją tak tłuczesz? Przestała i mówi, że młoda zgubiła kasę na buty. Sorry....nie ma kasy, nie ma butów to już dla niej wystarczająca kara. A jak chce niech sobie idzie zarobić. Sezon jagodowy trwa, niech śmiga do lasu, ja chętnie od niej kupię.
To jednak matki nie przekonało, nadal swoje że ma szczęście że przyszłam bo by jej bardziej dop....
Postanowiłam kobiecie przywrócić pamięć i mówię...a pamiętasz jak kilka lat temu zgubiłaś wypłatę? Czemuś wtedy nie wzięła pasa i nie obiła sobie pleców? Tobie się jeszcze bardziej należało....dorosła osoba, całe pensja, cóż za brak odpowiedzialności....
Miała taką minę jakby to zaraz mnie chciała przyłożyć ty pasem. :D
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Szyszoonia w 24 Sierpień, 2015, 11:40
Zgadzam sie z Tazla.... Ja tez bylam w dziecinstwie okladana pasem przez Rodzicow, gorliwych Swiadkow Jehowy zreszta....... I wlasnie wtedy, jako kilkuletnia dziewczynka postanowilam, ze moich dzieci bic nie bede. Mam 17letniego syna i 4letnia corke i gwarantuje, ze da sie wychowywac dzieci bez kar cielesnych. Po to jestesmy rodzicami, zeby ruszyc glowa, wyobraznia i znalezc takie argumenty, ktore trafia do naszych Lobuzow  ;). A powolywanie sie na wersety, ktore niby  dopuszczaja uzywania "rozgi", to tylko zenujaca wymowka.
Tytuł: Odp: Małe dzieci na zebraniach
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 25 Sierpień, 2015, 20:35
. Po to jestesmy rodzicami, zeby ruszyc glowa, wyobraznia i znalezc takie argumenty, ktore trafia do naszych Lobuzow  ;). A powolywanie sie na wersety, ktore niby  dopuszczaja uzywania "rozgi", to tylko zenujaca wymowka.

  Dokładnie, po to mamy te kilkanaście lat więcej aby być mądrzejszym i odpowiedzialniejszym. A to nic wspólnego z rózgą nie ma.