Urodziłem się u wychowałem w rodzinie świadków Jehowy
(...) mam 17 lat (...)
nie wyobrażam sobie zycia poza organizacją. po tylu latach hermetycznie zamknięty (...)
Miałem na myśli że ciężko żyć inaczej niz jest się wychowanym.
Zdala od ludzi których się kocha.
Trudno porzucić to i zaczac żyć odnowa.
Hmm... w tzw. "prawdzie" kokonowałem dłużej niż Ty masz lat. W tym czasie wielokrotnie zmieniałem towarzystwo.
Nie zawsze było to łatwe, lecz często było konieczne.
Okres usamodzielniania się jest doskonałą okazją do korekty pozostałych życiowych "drobiazgów".
Poza tym zauważ drobną różnicę: zamierzasz nie "zacząć żyć odnowa", tylko "zacząć żyć"
Za jakiś czas odkryjesz, jak ważna jest koszula, która dotyka Twojego ciała.
Za jakiś czas odkryjesz, jak ważna jest codzienność i jej szary komfort.
Za jakiś czas odkryjesz, jak odległe są "tuż tuż" nadzieje i różowe baśnie z dalekich krain.
Za jakiś czas odkryjesz, że nie jedno małżeństwo nie dorasta swoją jakością do pięt wielu długoletnim nieformalnym związkom.
To jest Twoje życie. Tylko jedno. Niepowtarzalne. I nie będzie "poproszę jeszcze raz". Nie zmarnuj tego.
Jeśli otwierasz oczy, otwórz je teraz, a nie jak będziesz siwym dziadkiem.
Boisz się żyć zdala od ludzi których pokochałeś?
Czy na pewno z wzajemnością? Nie sądzę (lecz i nie przesądzam).
Mniemam, że oni bardziej pokochali przepisy i paragrafy.
Jeśli nie sprostasz orgowym standardom, dokonają mechanicznego wyboru - jak roboty - i wtedy ujrzysz ile w ich oczach byłeś wart. Przy okazji poczujesz na własnej skórze kim są w naprawdę.
I przestań być "hermetycznie zamknięty" - to bardzo niezdrowe. Otwórz chociaż judasza i spójrz na ten zły, szatański, wspaniały świat, pełen zalet i wad, dodaj przypraw i ułóż go po swojemu.