Jakieś dwa tygodnie temu zadzwonił do mnie pan z Gliwic. Podał się za znajomego adwentysty. Adwentysta na manifie w Gliwicach przy stojaku prosił się o książkę "Pokolenie 1914". Nie powiedział kim jest, tylko, że rozmawia często ze świadkami. Potem zainteresowały go jeszcze inne książki. Dostał je wszystkie. A wtedy uradowany ni stąd ni zowąd zaczął nam wciskać wydawnictwa adwentystyczne. I się wydało kim jest. Podejrzewam, iż ten dzwoniący też jest adwentystą, ale się nie przyznał, bo bał się, że nie dostanie książek. Numer do mnie miał od wydawcy, gdzie szukał książki "Pokolenie 1914" i "Miliony". Wydawca przekierował go do mnie, bowiem wiedział, iż to ja ostatnio brałem te tytuły. Rzeczywiście je miałem, dołożyłem jeszcze tę o krwi, parę ulotek i wysłałem temu panu. Także twierdził, że często rozmawia ze świadkami.
Adwentyści lubią te książki używać w rozmowach ze świadkami, a świadkowie mają w tedy możliwość je oglądać i usłyszeć niektóre fragmenty. Adwentyści nie popuszczają świadkom i oni często gęsto się tłumaczą z nauk opisanych w tych książkach. Dzieje się to często w domach prywatnych więc jest taka możliwość, jest większa swoboda. Dlatego nie żałuję tych książek Adwentystom. Przy rydwanikach świadkowie nie są tacy chętni i zaraz sygnalizują, że to odstępcy ich szkalują i rozmowa się urywa. Widać jednak, iż adwentyści znaleźli na nich sposób, a nowa książka "Pokolenie 1914" przypadła im do gustu.