Nie mniej jednak sposób myślenia jest niezwykle zastanawiający, wmawiają sobie to wszystko i dają się znowu manipulować a wiedzieli tak wiele....
Klaro, nie jest to aż tak dziwne, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że ludzie Ci całe lata żyli organizacją. Odłóżmy na chwilę manipulację. I co zobaczymy. Ludzi, którzy coś mieli (sens, zajęcie, cel) i nagle uświadamiają sobie że to wszystko bańka mydlana. I co wtedy, mogą znaleźć oczywiście nowe życie, ale nie wszyscy są aż tak zdeterminowani. Muszą wybrać pomiędzy udawaniem i oszukiwaniem samego siebie albo radykalnym odejściem. Niektórzy ludzie potrafią myślę całymi latami udawać, więc decydują się na udawanie. Tam (w zborze) mają przyjaciół (których stracą gdy odejdą raz na zawsze). Być może dlatego wracają. Krócej mówiąc nie potrafią sobie ułożyć życia na nowo. A stare wraca i kusi.
Znam ludzi którzy latami czekali na emeryturę a potem z trudem się odnajdywali na niej... Początki zawsze są trudne. Inna sprawa , że ludzie którzy wychodzą z takich sekt mogą liczyć głównie na siebie. Pomoc takim ludziom jest trudna. Gdy nie znajdą dla siebie miejsca w nowym życiu mogą wrócić, mogą nawet tak zracjnalizować swoją decyzję , że będą jeszcze bardziej gorliwi (ale to znów psychologia)