Nawet jeśli od nich odejdziemy,
to ślad po "strażnicy" zostanie w nas na zawsze, do końca życia.
Trudno z wielu dziesiątek lat np., wykreślić to co się tam przeżyło.
Nie mam tam rodziny, poza mężem, który przeżywa obecnie "renesans" duchowy, po wielu latach wykluczenia.
Moje dzieci są poza wts-em, ale swoją młodość całą spędziły tam.
Zawsze to będzie rzutowało na ich decyzje, które będą podejmowały.
Trzeba będzie ciągłej walki, żeby nie myśleć tj., strażnica.
Oczywiście w tym, co było "nie halo", bo było tam też sporo pozytywów, gdyby tak podejść obiektywnie do sprawy.
I dla niektórych, to może nawet lepiej, żeby tam zostali.