Jak chcecie to możecie uwierzyć, lub nie ale byłem świadkiem innej sytuacji:
To było w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku. Sala gdzieś w Polsce.
Jeden z sług pomocznicych, facet w dojrzałym wieku, zbudowany jak meblościanka był w ogromnym konflikcie z drugą stroną swojej rodziny. O co chodziło? Nie mam pojęcia - mówiło się o plotkach, kłamstwach i oszukiwaniu jeśli chodzi o pieniądze. Skłócony z naszym sługą kuzyn został wykluczony z społeczności. Nie wiem za co.
Wiem jednak (gdyż sam to widziałem), że pewnej gorącej Niedzieli wykluczony przyszedł na zebranie i zaczął rozmawiać z starszymi. Chciał im przekazać coś na temat swojego wroga i kuzyna zarazem. Gdy ten się o tym dowiedział, wyszedł z nim na parking i zaczeli się lać/szaprać. Za nim stało się cokolwiek, starsi i inni słudzy powstrzymali naszego bohatera. Śmiesznie to wyglądało, bo trzeba było kilku chłopa by zatrzymać w miejscu tą szafę 3drzwiową. Kiedy jego wykluczony kuzyn ulatniał się z parklingu, nasz bohater patrzył na niego z determinacją rozwścieczonego pitbulla.
Oczywiście, po jakimś przestawł być sługą pomocniczym. Co ciekawe, tydzień po tym zdarzeniu wszedł na mównicę i przeprosił cały zbór za swoje zachowanie. Miał łzy w oczach.
Akurat tą historią nie mam na celu punktować jakichś słabych cech organizacji. Takich historii są miliony, ta jedna po prostu potwierdza, że wśród ŚJ też się zdarzają