Wiem, że Władysław Sukiennik – jeden z filarów działalności w Polsce (więziony we Wronkach w latach 50-tych) – ratował Żydów, ale był człowiekiem tak skromnym, że nigdzie tego nie zgłaszał. A panująca wśród ŚJ przesadna obawa przed „odbieraniem czci” powodowała, że też nikt z jego np. rodziny (wszyscy byli w tzw. „prawdzie”) także tego nie nagłaśniał. Dziwne, że uratowani też tego nie nagłośnili...
Nie chciałbym tu być za bardzo obrońcą exŚJ Czesława Kasprzykowskiego, ale on też nie obnosił się z tą pomocą Żydom.
W czasopiśmie badaczy Pisma Świętego "Świt Królestwa..." nie było o tym informacji w artykule pośmiertnym z roku 1962 (on sam wcześniej swego życiorysu nie opublikował wcale).
C. Kasprzykowski zmarł w roku
1961, w grudniu, a został zaliczony do odznaczonych w roku
1996, a więc wiele lat po jego śmierci.
To nie badacze Pisma Św. zgłosili go do Yad Vashem, ale uratowani Żydzi.
I jeszcze jedna sprawa.
Badacze Pisma Św. mają do dziś naukę o "książętach" ze ST i Żydach, którzy będą ich wspomagać. Oraz o powrocie Żydów do Izraela, jako drzewie figowym ("a od drzewa figowego uczcie się").
Dlatego badacze, bardziej niż inni, są przyjaźnie ustosunkowani do Żydów.
ŚJ w roku 1932 tę naukę odrzucili, więc stosunek ich do Żydów zmienił się diametralnie, jak to pokazano w cytacie z roku 1932.