Bardzo się cieszę, że udało Ci się w miarę łatwo odejść z organizacji. Jednak proszę, mniej świadomość, że na świecie są tysiące ŚJ, którzy nie mają lub nie mieli takiej sposobności. Wierzyli swoim rodzicom oraz wujkom ze zboru. Są ofiarami indoktrynacji i co za tym idzie, nigdy nie budowali relacji po za zborem. Wielu z nich ma pracę, którą stracą po odejściu ze zboru. Inni przebudzili się w póżniejszym etapie życia, już z małżonkiem i dziećmi w organizacji. W niektórych przypadkach ich odejście będzie oznaczało anihilację ich życia rodzinnego, społoczenego i zawodowego. To jest ten pistolet, który trzyma przy głowie organizacjia.
Drogi Blue, wyciągnąłeś błędny wniosek że łatwo odeszłam.
Ponioslam gigantyczne konsekwencje. Miałam około 19 lat. Musiałam uciec z domu i zniknąć. Bo moja mama nie dawała mi spokoju. Kiedy się wyprowadzałam, wezwała milicje. Potem osiwiała w kilka dni. Wiedziałam o tym bo miałam sporadyczny kontakt z ojcem. Bardzo cierpiałam z tego powodu. Czasem dzwoniłam do jej pracy, ona odbierał a ja milczałam, tylko słuchałam jak mówi, halo halo, halo słucham. Odkładam słuchawkę i serce mi chciało pęknąć.
To był dla mnie strasznie trudny czas. Lata 80te. Żadnego wsparcia, pomocy. Po zaplaceniu za wynajęty pokój brakowało mi na jedzenie. Tato czasem przywozil mi parę jajek i trochę warzyw.
Pamiętam jak wstydziłam się kupić ćwiartke chleba, bo myślałam że każdy wie że ja nie mam na więcej pieniędzy. Kupowałam więc cały i jadłam taki czerstwy, przez cały tydzień.
Spotykałam na ulicy siostry wielebne, stare wredne k****, które na mnie pluły.
Mimo to ponisilam te koszty bo nie wyobrażałem sobie siedzenia na infantylnych zebraniach i brania udziału w debilnych przedstawionkach w TSSK.
Po paru latach wpakowałam się w związek z moim pierwszym mężem, alkoholikiem. Potem okazało się że nie mogę donosić żadnej z moich wielu ciąż, jestem bezdzietna.
Mając około 30 lat, wpadłam w ciężką depresję,leczylam się kilkanaście miesięcy farmakologiczne. Tak silnymi dawkami że albo byłam na zwolnieniu albo jeździłam tramwajem do roboty bo prowadzić auta nie dałam rady.
Nic takiego nie miało miejsca że ja miałam relacje poza zborem przed odejściem. Odeszłam i zostałam sama.
Te relacje nawiązałam dopiero potem, jedne dobre, drugie źle.
Na szczęście, dobrych więcej.
To był wieloletni proces.
Dopiero jak spotkałam mojego drugiego męża, odetchnełam. Poczułam się pewna i kochana.
Arwenka tobie bardzo dziękuję za propozycję książki czy jakieś pomocy. Doceniam ale naprawdę tego nie potrzebuje. Jak widać ja mam twardą dupę. Czasem mówię że mój tato podczas roboty 😯😁młoteka i przecinaka się trzymał😜
Dlatego mu taki czort w loczkach wyszedł🤗 Ja daje rade kochani i moje narzekania czy krytyka pewnych rzeczy nie jest bynajmniej wynikiem frustracji czy nie poukladania. Ja porostu mówię co myślę i tyle.
😊