Słyszałam że w latach 50 było nawet pochwalane ale nie mam na to żadnych dowodów. Może to tylko lokalne przekazy ustne. Dzięki za odpowiedź.
na pewno nie znajdziesz pisemnych pochwał w strażnicy. Natomiast opowiadano mi że w dawnych czasach (gdy za tytoń nie wykluczano) niektórzy słudzy Jehowy doceniali (tak to nazwijmy) towarzyskie walory nałogu tytoniowego.
Tak jak obecnie nikogo nie gorszą "spotkania przy kawie" mimo że kawa to "też używka", tak kiedyś nie gorszyły spotkania przy papierosie czy fajce, zwłaszcza gdy opowiadano coś ciekawego.
Opowiadano mi np. o pewnym ochrzczonym bracie z wielopokoleniowej rodziny świadków Jehowy (a wcześniej: Badaczy Pisma Świętego) który paląc fajkę opowiadał młodym o tym, jak organizacja działała w latach stalinowskich. Był to człowiek zasłużony dla organizacji, specjalizujący się w przemycaniu pokarmu duchowego i w tłumaczeniach z angielskiego na polski oraz w organizowaniu nielegalnych drukarni zwanych piekarniami.
Jeśli wzmianki takie jak powyższy akapit ktoś uznałby za "nieoficjalną pochwałę" palenia fajki, to tak - można było się spotkać z takimi pochwałami.
Słyszałem także o człowieku, który w czasie gdy już zabraniano służby wojskowej ale jeszcze dopuszczano palenie tytoniu był publicznie chwalony i stawiany za wzór dla chrześcijan, gdyż zrezygnował nie tylko z członkostwa w PZPR, ale także zrezygnował z zawodowej służby wojskowej w Ludowym Wojsku Polskim i podjął dużo gorzej płatną (ale wtedy dopuszczalną) pracę zawodową w fabryce tytoniu. Trzeba jednak zrozumieć, że pochwały dotyczyły nie tyle związania się z branżą tytoniową, co zerwania z branżą wojskową i zerwania z ateizmem.