Dobra Szymonbudny,myslalam,ze Ci bardzo na tym zalezy .
Pewnie,ze lepiej rozmawiac otwarcie i szczerze,ale obawiam sie w ten sposob raczej niewiele w tym wypadku osiagniesz.
A moj post pisalam troche z przymrozeniem oka.Bo naprawde nie jest latwo o merytoryczna rozmowe ze SJ.Zwlaszcza,ze potrafia odwracac kota ogonem,sa wyszkoleni i maja zakodowane jak odpierac zarzuty ,jednak niewiele ma to wspolnego ze szczeroscia.Nie na darmo piswieca sie sporo czasu na kursy jak prowadzic rozmowy.Wiec obawiam sie,ze nawet nie ma sensu rozmawiac.
Ja kiedys rozmawialam z moja kuzynka.Nie mialam zamiaru jej odciagac od religii,poprostu zapytala dlaczego nie chodze na zebrania.Wiec przedstawilam swoje argumenty .Jednak Skonczylo sie na tym iz oznajmila mi,ze jesli dojdzie do tego ze zostane wykluczona,to ona (z ciezkim sercem) bedzie zmuszona zerwac ze mna kontakt.To samo uslyszalam od wlasnej matki.
Mowi sie trudno i zyje sie dalej.Rozpaczac nie bede,nie na tym etapie na jakim obecnie jestem .
Nie mam tez ani ochoty nikogo z stamtąd wyciagac ,ani specjalnie z nimi rozmawiac na religijne tematy.Co jeszcze mialo miejsce jakis rok temu.
Uwazam,ze jesli ktos z uporem chce tam tkwic ,to jego wola.Kazdy ma swoj rozum.
Kilkansacie lat temu wiekszosc mojej rodziny przebudzila sie,zobaczyli co to za religia.Po jakims czasie wszyscy wrocili(nawet moja matka) oprocz mojego taty.
Teraz patrza przez to na nas z wyzszoscia i ze niby sa od nas lepsi,a my to zeszlismy na psy.
Czy jest sens z kimkolwiek z nich rozmawiac?
Nie sadze,nie o religii.
Ogolem SJ uwazaja,ze pozjadali wszystkie rozumy i posiedli jedyna prawde i sa pepkiem swiata.
Jestem w tym od urodzenia,wiem cos o tym .
Hmm,a wlasnie mi sie przypomnialo,ostatnio moj kuzyn mlodszy ode mnie o 22lata próbował mnie przekonywac jak to jest teraz fajnie u nich w zborze.Nie wdawalam sie w wielkie dyskusje.Juz mi sie nie chce.