Mała dygresja.
Pracowałem jeszcze wtedy w markecie spożywczym, do pracy na 5tą. Niedziela, chwilę przed piątą, autobus dojeżdża do skrzyżowania, za którym wysiadałem, a obok sali weselnej. Znajomi mieli wesele. Na środku skrzyżowania kolega, A. kieruje ruchem.
Do dziś pamiętam jak kierowca, parę osób w autobusie się śmiało, oczywiście nikt nie wiedział, że to śj.
Kolega miał wypadek, gdy z innego wesela odwoził ich brat, oczywiści po spożyciu. Nie wyrobił na zakręcie.
Sam byłem na dwóch(jedno w ww wspomnianej sali), weselach, (drugie w Białymstoku) i kilku przyjęciach w dniu poprawin (taka impreza dla znajomych co na weselu nie byli). Nigdy nie wylewaliśmy za kołnierz. Na tym w Białymstoku, miejscowi bracia nie dali nam rady. A że chcieli zaimponować siostrzyczkom, to niektórzy musieli wspierać się o ściany. Oczywiście my mieliśmy ochotę po skończeniu na dalszą zabawę