Za czasów Russella oczekiwano, że żywcem będzie on i jego głosiciele zabrani do nieba. Tak wierzono aż do roku 1929.
„Członkowie pierwotnego ostatka, którzy przeżyli doświadczenia pierwszej wojny światowej, przytaczali zwykle Psalm 50:5: (...). Myśleli oni, że tylko ci święci mają być zgromadzeni czyli zabrani przed Armagedonem (...). Napomykano nawet, że to zebranie takich duchowych świętych mogłoby się skończyć w roku 1924, po czym nastąpiłoby uświetnienie w niebie tych pomazanych, spłodzonych z ducha naśladowców Chrystusa. /Zobacz Strażnicę ang. z 1 stycznia 1924 r. paragr. 11-32/” (Strażnica Nr 6, 1952 s. 9 [ang. 15.12 1951 s. 749]).
„W Strażnicy z 1 maja 1925 roku (wydanie angielskie) powiedziano: »Nie powinniśmy arbitralnie twierdzić, co Bóg zrobi, a czego nie zrobi. (...) [Niemniej] dochodzimy do wniosku, że
członkowie Kościoła [namaszczeni chrześcijanie] zostaną otoczeni chwałą, zanim nastąpi zmartwychwstanie świętych Starego Testamentu [wiernych przedchrześcijańskich świadków]«” (Strażnica Nr 10, 1997 s. 20).
„
Aż w roku 1929 było objawione świadkom Jehowy, że niektórzy z ostatka przeżyją walkę Armagedonu, a to wtedy powiększyło ich wysiłki w opowiadaniu prawdy” (Strażnica 01.07 1936 s. 200 [ang. 01.05 1936 s. 136]).
Tymczasem C. T. Russell, kiedy zmarł, został wręcz upokorzony, gdy leżał na platformie przeładunkowej, pewnie wiele godzin. Musiał być to przykry widok dla jego wyznawców.
Towarzystwo podaje:
"W pewnym małym mieście tego stanu zwłoki jego
wyniesiono z pociągu i ułożono na platformie przeładunkowej stacji kolejowej do czasu przewiezienia ich do Pittsburgha celem pochowania na tamtejszym cmentarzu" (Strażnica polonijna maj 1951 s. 75 [ang. 15.07 1950 s. 216]).
Co ciekawe chyba tylko jedna publikacja od roku 1950 wspomina o tym epizodzie z platformą przeładunkową.
Gdzieś o tym już czytałem kiedyś, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie.