Chyba tiu jeszcze nie pisałem.
Po przeczytaniu pierwszy raz tej pozycji w czasach, gdy w PL nie było jeszcze żadnego forum, to zerżnąłem patent od Franza.
Moment kulminacyjny, gdy na tych przesłuchaniach padają pytania w stylu: czy wierzysz w to, czy wierzysz w tamto, czy coś tam uznajesz. Były sytuacje, gdy ludzie byli trudni do zidentyfikowania. Może grzeszyli ciężko, ale dowodów nie było. Może byli odstępcami, ale bali się przyznać. To taką litanię (7 lub 8 pytań) sę im podawało - taki teścik. Niektórzy polegli, inni byli przebiegli. Tak samo jak w 'Kryzysie'.
Raz na jakimś szkoleniu mądrusiów był omawiany temat związany z Franzem. Bardziej z Fredkiem. Ale padło też na jego bratanka. Jeden tak ładnie i mądrze ujął temat, by się zorientować w poziomie wiedzy innych. Eeeee, hmmm, eeee.... (udawane myślenie) jak on miał na imię?
Cisza. Jedni nie wiedzą o co chodzi. Drudzy wiedzą, ale imienia nie pamiętają. Może jednostki wiedzą, ale cicho siedzą, udając, że nic nie wiedzą. Moyses pełną gęba wykrzyknął: RAYMOND! Komunikat zwrotny w postaci wzroku potwierdził, że zaliczyłem wtopę. Nie wolno przyznawać się, co się czyta - jednostka wybitnie niebezpieczna.
Te dwa czynniki poruszyły mnie najbardziej.
Chociaż inne tematy są też w miarę. Mędrkowanie na temat 1914, albo w którą dziurkę nie można.