To i ja opowiem swoją historie, a będzie to pierwszy mój post na tym forum.
Zawsze byłam bardzo grzecznym i posłuszny dzieckiem, robiłam wszystko, aby zadowolić moich rodziców, a w szczególności mamę. Zawsze była bardzo krytyczna, znajdowała błędy których może się przyczepić nawet jeśli bardzo się staraliśmy. Myślę że to jest powodem dla którego przez całe życie, zamiast robić to czego pragnęła, zawsze robiłam to czego oczekiwało ode mnie odroczenie. Mam poczucie że chrzest nie był moja decyzja, gdyby nie oczekiwania otoczenia na pewno bym się na niego nie zdecydowała. Niestety to zrobiłam.
Problemy w kontaktach z moja mama zaczęły sie gdy ukończyłam szkołę i zaczęłam pracować. Oczywiście jak wzorowa młoda siostra byłam pionierka. W tym czasie w pracy poznałam mężczyznę- inteligentny, oczytany, no ale "światus". Zaczęliśmy się kontaktować i potajemnie spotykać. Wiedziałam, że jeśli nasza relacja wyjdzie na jaw kochani bracia nie dadzą mi żyć. Oczywiście sie dowiedzieli. Zaczęły się szantaże emocjonalne w moja strone. Mama wszystkimi sposobami próbowała zakończyć moj związek, słyszałam że "już nie kocham swojej prawdziwej rodziny", "że wybieram sobie nowa rodzinę, a prawdziwą porzucam", "ze ich juz nie kocham". Bardzo bolały mnie te słowa. Nie uważałam aby miłość do mężczyzny mogła przekreślić moją miłość do najbliższych. Jak widać wg mojej mamy tak było. Zaczęła nasyłać do mnie braci i siostry, aby przekonać mnie jak 'źle' postępuje. Usłyszałam od jednej z sióstr, ze jak sobie wyobrażam ślub ze swiatusem, nikt z moich bliskich przyjaciół przecież na taki ślub nie przyjdzie (jakby w małżeństwie najważniejsze było to kto będzie słuchał naszej przysięgi😐).
W pewnym momencie mama zgłosiła do starszych, że prowadzę sie niemoralnie twierdząc, ze to jedyna droga abym sie opamietała. Bracia zdołali komitet sadowniczy (swoja drogą mogli to zrobić jeśli moja mama nie miała na to dowodów, nie było świadków, ja nie przyznałam się do popełnienia jakiegokolwiek grzechu?). Byłam rozdarta, zależało mi bardzo na rodzinie (najbardziej aby nie stracić kontaktu z siostrą) ale nie chciałam kończyć zwiazku z tym wspaniałym mężczyzną. Aby nie zostać wyrzucona przyznałam się do wszystkich błędów które zarzucała mi mama i powiedziałam ze bardzo żałuję). Nie zostałam wykluczona.
Szybko zdecydowaliśmy się na ślub, to ja nalegam, nie chciałam już mieszkać z moimi rodzicami. Oficjalnie przeniosła się do innego zboru. Od dwóch lat nie uczeszczam ba zebrania i nie mam zamiaru nigdy tak wrócić. Przeżycie z tamtych lat doprowadziły mnie do depresji, załamania, miałam myśli samobójcze. Do dzisiaj mam dni gdy myślę ze nie jestem warta niczego.
Z rodzicami utrzymuje kontakt, ale unikam tematów zbiorowych. Myślę że wiedzą jaka jest moja 'duchowa sytuacja', ale nie chca poruszac tematu.
Jakiś czas temu zaczęłam się zagłębiać w to czego byłam uczona przez te wszystkie lata i czuje sie oszukana.