Zakład zmilitaryzowany
Na PKP zatrudniłem się w jesienią 1961 roku. Przysięgę wierności i dotrzymania tajemnicy, złożyłem przed Zawiadowcą stacji w asyście dyżurnego ruchu pełniącego akurat służbę. Było trochę zamieszania, gdy okazało się, że byłem karany przez sąd wojskowy. Zawiadowca połączył się telefonicznie z kadrowym Oddziałowego Zarządu PKP. Nie jest mi znana treść rozmowy, ale z uwagi na to, że w tym czasie mało kto się rwał do pracy na kolej, zostałem przyjęty warunkowo na robotnika stacyjnego. Był to najniższy szczebel w karierze kolejowej. Po wstępnym przeszkoleniu z BHP, zostałem zatrudniony w charakterze lampisty. oraz otrzymałem książkowe instrukcje: Sygnalizacja – Instrukcja R1. Z Instrukcją R1 miałem się tylko zapoznać, ale Sygnalizację musiałem wykuć na blachę. Zawiadowca ocenił moją wiedzę z tych początkowych podręczników za zadowalającą, więc przy pierwszej nadarzającej się okazji, zostałem skierowany na kurs, który dotyczył wiadomości na tzw. - wspólne stanowiska-. Po tym kursie mogłem już włożyć mundur i być uważanym za kolejarza. Jednak prawdziwe szlify nastąpiły po ukończeniu szkoły średniej i po złożeniu egzaminu na dyżurnego ruchu. Ten egzamin otworzył przede mną dopiero drogę awansu. Dalsza moja kariera zawodowa uzależniona było od zatarcia mojej karalności. Ponieważ zostałem skazany przez sąd wojskowy, a konkretnie przez Sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego w Katowicach, z zatarciem kary musiałem czekać równe dziesięć lat. Dopiero w roku 1967 mogłem o takie skazanie wystąpić. Jako Zawiadowca stacji, dla każdego nowo wstępującego do pracy na PKP miałem obowiązek skompletowania potrzebnych dokumentów, w tym odebranie od nowicjusza przysięgi.
Powyższe opisałem, aby unaocznić iż praca na kolei w tamtym okresie bardzo kolidowała z przynależnością do wyznania Świadków Jehowy. Jeżeli kolejarze będący Świadkami Jehowy, nie mówią, a może inaczej, -nie mówili jaką pracę wykonują podczas swojej służby, to byli postępowymi wyznawcami, za co pogratulować odwagi. W tamtym okresie na każdym szczeblu zarządzania na PKP, znajdowały się komórki stricte wojskowe. Dziś mało kto wie, że wagony węglarki zwane potocznie „krowami” a w nomenklaturze kolejowej o symbolu WWY były wagonami stricte wojskowymi, które w każdej chwili i w każdym miejscu mogły być użyte na potrzeby wojska. Czy który ze św J. kolejarzy nie podjąłby się te wagony przystosować na potrzeby wojska? Albo dyżurny ruchy, nastawniczy nie dadzą wolnej drogi, dla takiego pociągu? Albo nie sformują składu pociągu i nie wyślą go w drogę? Albo nastawniczy nie poda na semaforze wolna droga, bo mu sumienie nie pozwoli?Takich przypadków było o wiele więcej w każdej służbie, np. służba trakcji, służba przewozów, służba drogowa, służba zabezpieczenia i łączności. W tych służbach na każdym stanowisku mogliśmy mieć styczność z obronnością. Jako Św. J nie powinien tam pracować, a jeżeli pracował, to nie z czystym sumieniem paradował w mundurze kolejarza.
Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że Kolejarz Świadek J. w tamtym okresie nigdy nie opowiedział swojemu nadzory zboru, a jeżeli sam pełnił taki przywilej, nie chwalił się swoimi służbowymi obowiązkami. Przynajmniej był wierny złożonej przysiędze