W części z wywiadami jeden z absolwentów znający język afrikaans (lub inny podobny) chwali się, jak to "uratował sytuację" w samolocie:
https://youtu.be/HSyGFPBU4I0?t=1m43sKilku afrykańczyków podczas lotu chodziło sobie po samolocie, gdy stewardessa prosiła ich o zajęcie miejsc i zapięcie pasów, oni nie wiedzieli o co kaman bo nie znają angielskiego (inna sprawa to dlaczego stewardessa nie znała ich języka, wydaje mi się znajomość języków jest dla nich wymagana). Na to wszystko wstał ŚJ i powiedział że on zna język i bardzo chętnie pomoże. Następnie wytłumaczył im że mają usiąść i zapiąć pasy, a jak tylko to zrobili to - a jakże - rozdał im traktaty. Stewardessa na to wszystko dziękowała bratu mówiąc, że "uratował sytuację". Na co nasz bohater oczywiście powiedział: "zrobiłem tylko to czego uczy nas Biblia. A jak pani postrzega biblię? To tytuł tego interesującego traktatu...". Ale, to nie koniec! Gdy brat siada, pasażer (będący księdzem) zagaduje brata czy znał tych ludzi na co on, oczywiście odpowiada że zrobił to do czego zachęca go Biblia, po czym wyciągnął Biblię otwartą już na Mt. 7:12. W tym momencie sala wybucha śmiechem. Oczywiście brat skrupulatnie wszystko zanotował, bo mówca podsumowując scenkę powiedział, że rozpowszechniono dzięki temu "jednemu aktowi życzliwości" 18 publikacji.
Dla ŚJ każda oznaka człowieczeństwa czy dobrej woli, na którą zdobywają się normalnie ludzie na całym świecie to pretekst do ogłoszenia wszem i wobec że to tylko dzięki studium Biblii są tacy a nie inni. Kiedyś nawet sam tak robiłem, a teraz patrząc na coś takiego czuję w środku jakieś takie uczucie żenady. To jak sztuczne jest to zachowanie pokazuje nawet reakcja sali na końcu - śmieją się, bo bohater scenki zamiast rozmawiać z ludźmi jak człowiek - non stop wciska im "prawdę".