Również podpisuję się pod twoimi spostrzeżeniami. Zebrałam po drodze podobne doświadczenia i odczucia. Trudno przewidzieć jak będziemy się czuć po wyjściu kiedy jesteśmy jeszcze tam. Najpierw wszystko kręci się wokół zdjęcia kajdan a później dociera, że jest jakaś koszmarna, nieokreślona pustka, bo żyliśmy w świecie kongresów i zebrań czyli w świecie tłumów.
Myślę, że może być też założenie, że exowie będą połączeni taką samą więzią niby jedności, która była w poprzednim miejscu. Przecież taki sam program "edukacyjny", taka sama hipnoza. Takie same zasady i w cudzymsłowiu wartości, że przecież nie może być inaczej jak tylko wieczna wspólnota tylko bez ośmiu panów i ich "pokarmu" oraz kontroli. Jednak jak widać to nie działa, gdyż po prostu jesteśmy różni, z różnym backgroundem, po różnych przejściach. A w org podano jakąś tabletkę przeciwbólową i środek rozweselający, który zwyczajnie działa objawowo i nietrwale. Gdzieś tam później wychodzą stare demony przeszłości i okazuje się, że org to była tylko przejażdżka w życiu, a gra o życie toczy się dalej. I w pewnym sensie to dobre, bo w końcu pytamy siebie czego tak naprawdę chcemy. Idziemy w kierunku tego, co nas kręci, co lubimy, bo nikt nam już (dorosłym) nie mówi, co możemy a czego. Więc tak, rozchodzimy się w swoje strony i to, że byliśmy wcześniej w tej samej religii nie oznacza, że będzie nam później po drodze. Ale oczywiście wielu exów znajduje wspólny język i kontynuują dalszą wędrówkę razem.